Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Chcę zobaczyć, w którym jestem miejscu

Chcę zobaczyć, w którym jestem miejscu

Marek Rutkiewicz, kolarz zespołu Mazowsze Serce Polski, mówi nam o planach na ten sezon i o starcie w Tour de Pologne.

Tekst przeczytasz w ok. 7 minut.

Udostępnij artykuł

Marek Rutkiewicz, kolarz zespołu Mazowsze Serce Polski, mówi nam o planach na ten sezon i o starcie w Tour de Pologne.

Jacek Żukowski, Rowerowa.pl: – W środę rozpoczął się wyścig Dookoła Mazowsza, nie znalazł się pan w składzie ekipy, dlaczego?

Marek Rutkiewicz: – Nie jadę bo nasz team został podzielony na dwa składy. Na ten wyścig jadą sprinterzy, którzy będą walczyć na płaskich etapach, natomiast druga część grupy – górska, w której jestem, w poniedziałek wyjeżdża na wyścig z kategorii Sibiu Tour do Rumunii.

– To będzie pierwszy pana start w tym roku?

– Nie, udało się nam jeszcze pościgać przed pandemią. Ścigaliśmy się na Rodos – klasyk i „etapówkę”. Paweł Bernas skończył wyścig na 3. miejscu. W czerwcu z kolei były dwa kryteria na torze Modlin. A teraz będzie pierwszy wyścig z kategorii UCI.

– Forma jest niewiadomą, czy można coś prognozować?

– Jeśli chodzi o różne testy na treningach, to wszystko jest OK, ale jak będzie na wyścigu, to zobaczymy. Na torze było wszystko w porządku, ale to był płaski wyścig, a na Sibiu Tour czekają nas podjazdy po 10 km. Tam dopiero zobaczymy, w którym miejscu jesteśmy.

– Jaka będzie pańska rola?

– Jedziemy górskim składem, nikt z nas nie wie, w którym punkcie się znajduje. Pierwszy etap pokaże nam, czy walczymy o „generalkę”, czy się skupimy na walce na poszczególnych etapach, może o koszulki. Są cztery dni ścigania od czwartku do niedzieli.

– Jak pan sobie radził z długim czasem pandemii?

– W Polsce mieliśmy ten plus, że kolarze zawodowi mogli trenować. Obostrzenia, zakaz bezcelowego przemieszczania się nas nie obejmował. Ministerstwo Sportu w porozumieniu z PZKol wydało komunikat, że wszyscy kolarze z licencjami mogą trenować w pojedynkę, bo to jest ich zawód.

– Czyli nie był pan zamknięty w czterech ścianach?

– Nie, trenowałem na zewnątrz, w chustach, maskach, ale nie było upałów więc było to do zniesienia. Wiele treningów odbywałem też na rowerze stacjonarnym, na popularnej aplikacji zwift, brałem udział w wyścigach wirtualnych, ale w Tour de Pologne nie startowałem. Zrobiła się ładna pogoda i chciałem potrenować na zewnątrz.

– Jeszcze takiego sezonu pan nie miał, by praktycznie do lipca nie startować.

– Nie, to całkowicie nowa sytuacja dla wszystkich, już 20 lat jestem kolarzem zawodowym i wiedziałem, jak przetrwać ten okres. Nie można było trenować cały czas na maksa, tak jakby ten wyścig miał się odbyć za 3-4 tygodnie. Trzeba było to podzielić na etapy. Zrobiłem sobie miesiąc, w którym tylko jeździłem na rowerze, bez żadnych „tempówek”, codzienna jazda po 3, 4 godziny. Trzeba sobie było to rozłożyć, by się nie zniechęcić.

– Co było najtrudniejsze?

– Poradzenie sobie z psychiką. Jak się trenuje, to ma się ustanowione cele. Nie da się trenować bez celu, można jeździć bez celu. W marcu i kwietniu było najgorzej, bo nie było wiadomo, kiedy będą pierwsze starty, jaki będzie kalendarz, czy w ogóle wystartujemy w tym sezonie. W marcu i kwietniu zrobiłem sobie jazdy bez ćwiczeń, a dopiero od maja zacząłem intensywnie trenować.

– Jest nowy zespół, nie zdążyliście się zintegrować.

– W styczniu i lutym byliśmy na zgrupowaniach, ale w tym zespole są akurat sami znajomi, z którymi się znamy, ze zgrywaniem się nie ma akurat problemu.

– Jest pan w szerokim składzie na Tour de Pologne. Kiedy będą konkretne decyzje?

– Nie wiem. Rzeczywiście, jest szeroki skład. Było trochę zamieszania, padły propozycje, by pojechała kadra młodzieżowa. Myślę, że nawet powinien być szerszy skład, wszyscy, którzy chcą. Jest specyficzna sytuacja, a Tour de Pologne jest trzy tygodnie po starcie sezonu. Ciężko powiedzieć, kto jak się czuje. Rozmawiałem z moim dyrektorem sportowym Dariuszem Banaszkiem i powiedziałem, że nie wiem, jaka jest moja dyspozycja. Jeśli po pierwszym wyścigu stwierdzę, że jest OK, to jak najbardziej będę chętny, ale nie chcę zabierać miejsca młodym kolarzom, którzy będą chcieli przetestować się, zobaczyć. Do tej pory było tak, że każda drużyna mogła wstawić dwóch-trzech zawodników do składu reprezentacji, a teraz nie wiem jak będzie.

– Gdyby pan wystąpił, to który to będzie start?

– Chyba osiemnasty, tym bardziej chciałbym coś pokazać, bo ostatnie lata na tym wyścigu były dla mnie pechowe, jak nie kontuzja, to kraksa. Chciałbym przygodę z TdP zakończyć jakimś pozytywnym wynikiem. W tym roku będzie ciężko wybrać kolarzy. Do tej pory można było ich kwalifikować po wynikach, widać było, w jakiej są dyspozycji, a teraz trzeba będzie oprzeć się na wynikach Mazowsza i Sibiu. Jeśli ktoś chce coś znaczyć, musi się sprawdzić w górach. Na Sibiu Tour będzie dobra obsada, startują trzy ekipy z World Tour, kilkanaście z drugiej dywizji. Nam to pasuje, bo będziemy wiedzieć, w którym miejscu jesteśmy.

– Niezależnie od tego, czy pojedzie pan na TdP, na co nastawia się pan w tym roku?

– Na pewno na mistrzostwa Polski, jest ciężka trasa w Busku-Zdroju. Jest jeszcze kilka ważnych wyścigów. Ten kalendarz mocno się nam zmienił, ścisnął. Chcę mieć formę na sierpień, wrzesień na wszystkie wyścigi po górach, chcę się pokazać. Będę celował w to, by na MP pokazać się z dobrej strony. Chcemy wygrać ten wyścig jako drużyna.

– W październiku odbędzie się Małopolski Wyścig Górski, jego też pan bierze pod uwagę?

– Tak, Małopolski rozgrywany jest w moich rejonach, będę chciał się pokazać. W tamtym roku była taka sytuacja, że było strasznie dużo skoków, odjazdów, w ten decydujący zabrał się Anatolij Budiak, który skończył jako drugi ten wyścig, a moja rola ograniczała się do pomocy.

– W waszym teamie jest Karol Domagalski, który rok temu uległ tragicznemu wypadkowi. Jest to dla pana zaskoczenie, że wrócił tak szybko do ścigania?

– Dla wielu jest to zaskoczenie, że Karol po tym co przeszedł, a było z nim fatalnie, wsiadł na rower. To pierwszy cud, a drugi to ten, że chce wrócić do ścigania. Byłem z nim na zgrupowaniach, na Rodos i w Zieleńcu. Widzę, jakie niesamowite postępy zrobił. W wyścigach ze startu wspólnego wiadomo, że będzie blokada psychiczna, ale jak widzę, jaką moc „wykręca”, to wiem, że „czasówki” będzie bardzo dobrze jeździł. Jest w składzie na Sibiu Tour. Dużo zgubił z wagi przez ten wypadek. Działa to na plus, będzie mógł lepiej jeździć. Widzę, jaki jest zacięty w tym wszystkim. To niesamowite, czego Karol dokonał.

– Myślał pan, by wraz z żoną Anną Szafraniec uruchomić jakiś projekt w 2021 r., czy w związku z tym, że ten sezon jest dziwny plany uległy zmianom?

– Wiele ekip poobcinało budżety, ciężko stwierdzić, co będzie. Na pewno chcemy z żoną wystartować z trenerką. Chcemy się zajmować trenowaniem zawodników, a czy będzie coś innego? To pokaże sytuacja w Polsce.

Jacek Żukowski Gazeta Krakowska, Dziennik Polski

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.