Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Dopadło cię wypalenie, nie możesz już patrzeć na rower? Oto kilka rad

Dopadło cię wypalenie, nie możesz już patrzeć na rower? Oto kilka rad

Deszcz, zimno, plucha, śnieg, ciemno… To nie jest pogoda dla kolarzy, oj nie. A taką aurę mamy w Polsce mniej więcej przez pół roku. I nic z tym nie zrobimy. To my musimy się przystosować. Jak to mądrze zrobić?

Tekst przeczytasz w ok. 5 minut.

Udostępnij artykuł

Deszcz, zimno, plucha, śnieg, ciemno… To nie jest pogoda dla kolarzy, oj nie. A taką aurę mamy w Polsce mniej więcej przez pół roku. I nic z tym nie zrobimy. To my musimy się przystosować. Jak to mądrze zrobić?

Część z nas wyciąga trenażer i katuje go: od jesieni do wiosny. Klnie przy tym siarczyście pod nosem. Bo ileż można kręcić w miejscu, ileż można obejrzeć przy tym filmów, przeczytać książek. Generalnie po kilku miesiącach takich treningów można mieć serdecznie dość roweru, a na samą myśl o kolejnych trzech, czterech godzinach spędzonych w małym pokoju, na rowerze, wdychając swój własny pot, robi się po prostu niedobrze.

A stąd już tylko krok do wypalenia treningowego. Tysiące sportowców-amatorów rok w rok rezygnuje z aktywności fizycznej. Nie mogą zmusić się do kolejnych godzin spędzonych na trenażerze. Dlatego zupełnie odpuszczają trening. Błąd!

A może wyniosę śmieci…

Dzisiejsza technologia i tak nam pomaga. Pandemia spowodowała dynamiczny rozwój wirtualnych platform (np. Zwift), dzięki którym możemy jeździć na trenażerze, ale jednocześnie mieć poczucie, że jesteśmy w grupie. Wspólne treningi, rywalizacja z kolarzami z innych części świata, rankingi, to wszystko ułatwia przetrwanie zimowego okresu. A niektórych tak wciąga, że nawet latem – jak jest za gorąco ich zdaniem – wolą wejść w świat wirtualny niż poczuć wiatr we włosach pędząc przez pobliski las.

Mimo to wielu z nas traktuje trenażer i samotny trening w czterech ścianach jako zło konieczne. Co zrobić, by nie zgubić miłości do roweru i po półrocznym okresie zimowym z radością odbywać wielogodzinne przejażdżki w terenie?

Najpierw musimy wyczuć, kiedy zaczyna się problem. Kiedy zareagować.

Jeżeli:

  • nie możesz patrzeć już na rower, który stoi w twoim pokoju,
  • nie jesteś w stanie znaleźć dobrego filmu lub książki, które mógłbyś pochłonąć podczas kolejnego, powiedzmy 4-godzinnego treningu,
  • opóźniasz jak możesz rozpoczęcie treningu (a to jeszcze zrobię sobie kawę, a to sprawdzę maila, a może wyniosę śmieci),
  • masz problemy ze snem,
  • nie masz ochoty rozmawiać z kolegami o swoich przygotowaniach,

to powinieneś jeszcze raz przemyśleć, czy spędzanie pół roku na rowerze w czterech ścianach to dobry pomysł.

Bieganie jest bez sensu? Bzdura

„Jeszcze raz przemyśleć” – a co to dokładnie oznacza? Przede wszystkim postaw na różnorodność. Nie skupiaj się tylko na kolejnych godzinach spędzanych na trenażerze. W końcu wpadniesz w panikę, że miałeś w tygodniu trenować 15 godzin, a zabrakło ci 45 minut. To droga bez wyjścia. Ślepy zaułek.

Okres zimowy to doskonały czas, aby oprócz kręcenia kolejnych setek kilometrów znaleźć czas na bieganie, siłownię (nie trzeba od razu inwestować w karnet, doskonale sprawdzają się siłownie zewnętrzne, których w naszym kraju już jest całkiem sporo), gry zespołowe (piłka nożna, koszykówka, itp.) czy po prostu spacer.

Bieganie. Już słyszę te głosy kolarzy-tradycjonalistów, że to bez sensu i można się nabawić tylko kontuzji. Tak, można. Dlatego trzeba to robić z głową. I raczej nie polecam biegania maratonów dwa razy w tygodniu.

Ale jak już mamy do wyboru: piąty raz wsiąść w tym tygodniu na trenażer, czy założyć buty biegowe i spędzić godzinkę na zewnątrz biegnąć swoim tempem (nieważne, jakie ono jest), słuchając muzyki, albo nowego odcinka ulubionego podcastu, to… Zdecydowanie tak, tak zróbmy.

Ach, te endomorfiny

A przy okazji ta godzinka biegania da nam sporo: rozwinie inne mięśnie niż te, które katujemy na trenażerze, pomoże zwalczyć stres, pomoże spalić kalorie, dotleni, co wpłynie na jakość snu, a przede wszystkim wzmocni nasz układ odpornościowy i krwionośny. Sportowcy-amatorzy, którzy regularnie jesienią, zimą i wiosną wychodzą z domu i trenują w niskich temperaturach, nie mają problemów z infekcjami. Są zahartowani.

Każdy, kto spróbuje, doceni endorfiny, które pojawiają się w organizmie po treningu. Piękna sprawa. Wrócić, zrobić ciepłą herbatę, usiąść w fotelu. Polecam.

Siłownia? Doskonały pomysł. Każdy z nas powinien zadbać o te mięśnie, które nie pracują podczas jazdy na rowerze. Na siłowni możemy również porozmawiać z innymi ludźmi, co jest bardzo ważne. Przecież każdy z nas potrzebuje czasami tak po prostu pogadać. Dla higieny psychicznej. Będąc zamkniętym w czterech ścianach trudno o kontakt z innymi ludźmi.

Świetnym sposobem na spotkanie się z innymi ludźmi są również gry zespołowe. Któż z nas nie lubi iść pograć w piłkę nożną czy koszykówkę. I kiedy tego nie zrobić, jak właśnie zimą. Przecież latem pochłonie nas rower. Bez pamięci.

Sport amatorski jest piękny

„No, ale biegając czy grając w piłkę, to nie spowoduję, że będę szybciej jeździł na rowerze latem” – ktoś zauważy.

Pewnie tak, ale trzeba byłoby zadać sobie inne pytanie: „czy bez zróżnicowanego treningu w ogóle będziesz latem jeszcze jeździł na rowerze?”. Czy rzucisz sport w kąt, zrazisz się, wpadniesz w depresję? A to wszystko nie odbije się dobrze na twoim zdrowiu.

Nieprawdaż? – Sport amatorski jest piękny dlatego, że uprawiamy go z uśmiechem na ustach, nikt nas do niczego nie zmusza, sami decydujemy na co mamy ochotę – powiedział mi kiedyś Marcin Prus, były reprezentant kraju w siatkówce. Człowiek, który teraz propaguje zdrowy styl życia wśród najmłodszych.

Pomyślcie o tym wsiadając piąty raz w tym tygodniu na trenażer. Byle do wiosny!

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.