Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Jak Kwiatkowski usunął Lewandowskiego w cień

Jak Kwiatkowski usunął Lewandowskiego w cień

To była symboliczna sytuacja: Michał Kwiatkowski walczył o medal mistrzostw świata, naciągał grupę faworytów, był głównym rozgrywającym w decydujących momentach wyścigu we Włoszech. W tym samym czasie Robert Lewandowski siedział na ławce rezerwowych, a jego Bayern Monachium zbierał tęgie lanie.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

To była symboliczna sytuacja: Michał Kwiatkowski walczył o medal mistrzostw świata, naciągał grupę faworytów, był głównym rozgrywającym w decydujących momentach wyścigu we Włoszech. W tym samym czasie Robert Lewandowski siedział na ławce rezerwowych, a jego Bayern Monachium zbierał tęgie lanie.

Na początku dwa słowa wyjaśnienia. To nie będzie felieton zaczepny skierowany wobec kibiców piłki nożnej. Moim celem nie jest dyskredytowanie jednego z najlepszych piłkarzy świata. Porównanie zawarte na początku tekstu jest potrzebne nam wszystkim, aby pokazać skalę i aby uzmysłowić, że mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym we włoskiej Imoli były dla Polski udane. Mimo że nie udało się wywalczyć medalu.

Udane? – ktoś zapyta. – A skąd taki wniosek?

Już pędzę z wyjaśnieniami. Czwarte miejsce Michała Kwiatkowskiego i siódme Katarzyny Niewiadomej to potwierdzenie, że mamy zawodników światowego formatu. Takich „Lewandowskich” właśnie. Jeżdżą w czołowych zespołach świata, są liderami reprezentacji, są w końcu idolami dla młodych zawodników.

To nie przypadek, że oboje byli w czołówce. A „Kwiato” – zdaniem obserwatorów z całego świata pojechał niczym profesor. Przecież to on zaatakował na ostatnim podjeździe, jechał cały wyścig w ścisłej czołówce, widać było, że czuje się fantastycznie.

To oczywiście tylko odczucia. Mam nadzieję, że nie tylko moje. Teraz czas na kilka liczb.

Polska – 4. i 7. miejsce. To już pisałem. Zerknijmy na najlepsze wyniki innych nacji. Słowenia, która po TdF została okrzyknięta „kolarską Brazylią” – 6. i 14. Hm… Szału nie ma. Ale to nie koniec. Hiszpania? 8. i 18. Każdy kibic kolarstwa przyzna, że zarówno USA, jak i Kolumbia to również kraje, które osiągają większe sukcesy niż Biało-Czerwoni. I co? 18 i 24. miejsce dla Kolumbijczyków, a 6. i 11. dla Amerykanów. Na deser zostawiłem jeszcze Niemców: 5. i 9. lokaty podczas MŚ 2020. Nie będę się już pastwił nad Czechami, Norwegami czy Słowakami.

Jasne, że to tylko liczby i nie można postawić znaku równości przy zdaniu, że polskie kolarstwo to światowa potęga, możemy sobie podać ręce (a właściwie w obecnych warunkach epidemicznych przybić żółwika) i rozejść ze śpiewem na ustach. Nie. Te liczby są dowodem na to, że mamy za sobą udane mistrzostwa, mamy świetnych sportowców na najwyższym poziomie, mamy sporą liczbę kibiców i to wszystko razem wzięte jest dobrym materiałem na fundament pod budowę mocnej dyscypliny. Fundamentem na wiele lat, nie na rok czy dwa.

Jednak do budowy potrzebujemy wielu czynników. Sukces sportowy (czytaj: udane mistrzostwa świata) to tylko jeden z nich. Ważny, ale nie wystarczający. Kolarstwo potrzebuje wsparcia sponsorów, ministerstwa sportu, Polskiego Związku Kolarskiego, działaczy wojewódzkich. A tutaj jest sporo do zrobienia, jak wszyscy wiemy. Ale to temat na zupełnie inny felieton…

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.