Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Małgorzata Gryszczuk o wyjątkowym wyzwaniu „Everesting”

Małgorzata Gryszczuk o wyjątkowym wyzwaniu „Everesting”

Zawodniczka SEVEN-Perceptus Team Małgorzata Gryszczuk podjęła się bardzo trudnego zadania. Zdecydowała się wziąć udział w niecodziennym wyzwaniu „Everesting” na rowerze szosowym. Wykazała się wielką wolą walki, konsekwentnie realizując obrany cel.

Tekst przeczytasz w ok. 5 minut.

Udostępnij artykuł

Zawodniczka SEVEN-Perceptus Team Małgorzata Gryszczuk podjęła się bardzo trudnego zadania. Zdecydowała się wziąć udział w niecodziennym wyzwaniu „Everesting” na rowerze szosowym. Wykazała się wielką wolą walki, konsekwentnie realizując obrany cel.
Wyzwanie „Everesting” to wyjątkowa próba sprawdzenia własnych umiejętności kolarskich w terenie górskim. Zawodnicy oraz zawodniczki, którzy się tego podejmą muszą wykonać szereg powtórzeń, dzięki którym pokonają sumę przewyższeń przekraczającą 8848 metrów. Wyzwanie podejmowane jest na dowolnie wybranym podjeździe.
Wykonanie tego wyjątkowego zadania zajęło Małgorzacie 16 godzin i 7 minut (z przerwami 21 godzin i 46 minut). Łącznie pokonała nieco ponad 256 kilometrów, mogąc liczyć na trasie na wsparcie ze strony swoich znajomych. Oto link do Stravy, którym Polka podzieliła się z serwisem Rowerowa.pl, potwierdzający dokonania zawodniczki: https://www.strava.com/activities/3610456723?share_sig=SWV66Y2D1592510593&utm_medium=social&utm_source=android_share.
Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Pod linkiem https://everesting.cc/hall-of-fame/?fbclid=IwAR0UdQ5ALG1hob3-mElcfvKZHiv8vD91Wzv3VcuNxcitQa69trax97NDbEg#/hill/3610456723 można zauważyć, że waleczna kolarka rywalizowała na podjeździe trzeciej kategorii, o średnim nachyleniu 6,9%.
Zawodniczka zgodziła się na krótką rozmowę z serwisem Rowerowa.pl, podczas której podzieliła się swoimi odczuciami, związanymi z pokonaniem wyzwania „Everesting”. Małgorzata przyznała, że pokonywanie własnych słabości sprawia jej olbrzymią frajdę, dlatego zdecydowała się na wzięcie udziału w tym przedsięwzięciu. – Od dziecka starałam się być najlepszą wersją siebie, może brzmi to jak frazes, ale pokonywanie swoich słabości i granic towarzyszy mi prawie od zawsze. Everesting to nie tylko walka z fizycznym obciążeniem, ale przede wszystkim walka toczona „we własnej głowie”. Chciałam sprawdzić czy podołam.
Wpływ na decyzję Polki miała też pandemia koronawirusa. – Sytuacja wiosną zapowiadała odwołanie zaplanowanych wyścigów, więc Everesting stał się celem zastępczym. Przy okazji to dobra baza siłowa. Od kilku miesięcy mieszkam w górach, a pochodzę z nizin. To dodatkowo motywowało.
Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Małgosia zdradziła również, jak przygotowywała się do tej trudnej próby. – Decyzja o Everestingu zapadła w kwietniu, specjalnie się do niego nie przygotowywałam. Jesienią i zimą wykonałam dużą pracę treningową na rzecz sezonu 2020, więc zdecydowałam się na wydłużenie dystansów, szczególnie tych po górach. Zrobiłam dwie „próby” w poszukiwaniu idealnego podjazdu, na Michałowicach – 10 razy oraz kilka tygodni później na Przełęczy Rząśnickiej, która okazała się jednak za krótka – komentuje.
Polka wyznała, że podczas pokonywania wyzwania „Everesting” towarzyszył jej cały wachlarz emocji. Nie brakowało euforii, chwil cierpienia, jak i zmęczenia. Dużo zawdzięcza swojemu supportowi, a na koniec poczuła ogromną satysfakcję. – Towarzyszył mi pełen wachlarz emocji: od euforii, przez dumę, kończąc na gniewie. Mój support bardzo mnie wspierał. Na podjazdach towarzyszyli mi przyjaciele i znajomi. Odwiedziła mnie moja ekipa. To pomogło mi osiągnąć cel, nie mogłam ich zawieść. Skoro jadą dla mnie o 1 w nocy i towarzyszą mi od samego początku to „musiałam” to zrobić. Do 7 tysięcy metrów była narastająca euforia, radość i ciekawość. Niestety pogoda pokrzyżowała mi plany i musiałam przeczekać. Bardzo zmokłam. Kolejne 5 h przejechałam i przeczekałam w mokrych butach. Na 8 tysiącach metrów zdecydowanie byłam zła, nie tyle na siebie, co na pogodę. Zacisnęłam zęby, zjadłam „gumisie” i zrobiłam ostatnie 3 podjazdy. W deszczu. Czułam zmęczenie, znużenie, ale i ogromną satysfakcję. Wręcz dumę, że nie poddałam się pogodzie i zmęczeniu. Zjazdy po 16 h jazdy, na mokrej nawierzchni, w ciemnościach (lampka i jadący w pewnej odległości za mną support autem) przy prędkości 40/60 km/h wymagały ogromnego skupienia.
Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Małgosia w rozmowie z Rowerowa.pl opowiedziała również o planach na najbliższą przyszłość. – Chciałabym podjąć próbę wspinaczki na 10 tysięcy metrów, może w przyszłości podwójny Everesting. W tej chwili skupiam się na sezonie startowym, ścigam się amatorsko, a VIA Dolny Śląsk startuje już 5 lipca. Inauguracja sezonu odbędzie się w moich ukochanych Karkonoszach – Szklarskiej Porębie. Będę odkrywać kolejne zakamarki Sudetów i przygotowywać się do nowych wyzwań. Jazda na rowerze sprawia mi ogromną radość i chcę żeby tak pozostało.
Cóż pozostaje nam napisać. Małgorzacie składamy ogromne gratulacje za zrealizowanie swojego celu i ukończenie tak wymagającego wyzwania. Życzymy jej również spełnienia kolejnych marzeń i celów oraz dalszego czerpania radości z jazdy na rowerze.
Mateusz Gruszeczka - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.