Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Największe sukcesy w historii polskiego kolarstwa #11: Drugi dublet Polaków na MŚ

Największe sukcesy w historii polskiego kolarstwa #11: Drugi dublet Polaków na MŚ

Tym razem ponownie przeniesiemy się do ery kolarstwa amatorskiego, kiedy to polskie kolarstwo święciło największe triumfy. W 1973 Szurkowski i Szozda ograli konkurencje w Barcelonie, a rok później było podobnie.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Tym razem ponownie przeniesiemy się do ery kolarstwa amatorskiego, kiedy to polskie kolarstwo święciło największe triumfy. W 1973 Szurkowski i Szozda ograli konkurencje w Barcelonie, a rok później było podobnie.
Lata 70 XX wieku to czas chwały polskich kolarzy. Mało kto jest w stanie przeciwstawić się im w jeździe drużynowej na czas, a w wyścigu ze startu wspólnego też są nieuchwytni co pokazali na trasie wyścigu ze startu wspólnego w Barcelonie w 1973 roku. Rok później mistrzostwa świata zaplanowano w Montrealu.
Do Kanady Reprezentacja Polski jechała w piekielnie mocnym składzie i w świetnej dyspozycji. Szurkowski chciał powtórzyć sukces, Wyścig Pokoju padł łupem Szozdy i w świetnej formie był młody Janusz Kowalski. Reprezentacja była podporządkowana Szurkowskiemu, jednak wyścig wszystko zweryfikował.
W 1974 roku miałem wyjątkową formę, ale nie powiedziałbym dzisiaj, że życiową. Wydaje mi się, że jeszcze lepiej prezentowałem się w 1975 roku. Muszę powiedzieć, że przed wyjazdem na mistrzostwa świata czułem się znakomicie – opowiadał Janusz Kowalski w rozmowie z Eurosport.Onet.pl.
– Jak co roku, trenerzy zaczęli typować w Montrealu, kto jest największym kandydatem do zwycięstwa w wyścigu. Dotarło do mnie, że włoski trener stwierdził, że nie ma na tę trasę w Montrealu lepszego zawodnika niż Janusz Kowalski – wspominał. Wieczorem, dzień przed wyścigiem, o godzinie 23 jeszcze nie spałem. Zdecydowałem się na to, by zmienić w swoim rowerze przednią tarczę po to, żeby miała o jeden ząb więcej.
O takich historiach dowiadujemy się tylko wtedy, gdy kończą się one spektakularnym sukcesem. Tak też było w tym wypadku. Trasa wyścigu liczyła 175 kilometrów. Młody Kowalski zaatakował na 15 kilometrów przed metą, lecz nie udało mu się odjechać. Na metę na ulicach Montrealu wpadła trójka zawodników: Szurkowski, Kowalski i Szwajcar Kuhn. Niespodziewanie na ostatniej, dzięki zmienionej zębatce najlepszy okazał się młody Kowalski. Drugi był Szurkowski, trzeci Kuhn, a na czwartym miejscu rywalizację ukończył Szozda.
– To, że wygrywał tak młody zawodnik, na pewno nie podobało się takiemu rutyniarzowi, jak Ryszard Szurkowski. Rozumiem go jednak, bo przecież był wielką postacią. Zresztą wszyscy młodzi zawodnicy wzorowali się na nim i może gdyby nie jego wspaniała jazda, to nigdy sam nie wspiąłbym się na taki poziom – przyznał Kowalski.
– Nasza reprezentacja była bardzo dobrze przygotowana do obrony tytułu. Dlatego każda akcja, która miała mieć powodzenie i zawodnik, który obroniłby tytuł, miał prawo wygrać. Dlatego też była walka do samego końca – stwierdził Szurkowski, który dodał: – Jeżeli chodzi o sam finisz, to gdybym był na miejscu Janusza Kowalskiego i widząc, że jest duże zagrożenie, że może wygrać ktoś spoza naszej reprezentacji, zakręciłbym tak, żeby obronić ten tytuł. Dlatego Kowalski pojechał wówczas do końca.
Kowalski posiadał ogromny talent, lecz niestety nie wykorzystał go. Udało mu się wygrać jeszcze Tour de Pologne, ale wraz z biegiem czasu miewał problemy z regeneracją. Karierę zakończył w wieku ledwie 28 lat. Nie miał też perspektyw, aby zostać zawodowym kolarzem. Obecnie prowadzi w Złotkowie koło Poznania firmę Saiko, zajmującą się obróbką metali oraz przydomowy salon rowerowy. Aktualnie nasz mistrz ma 68 lat.
Tomasz Bojanowski - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.