Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Rusza Tour de France. Polki i Polacy – na rowery

Rusza Tour de France. Polki i Polacy – na rowery

W najbliższą sobotę (29 sierpnia) startuje największy i najbardziej prestiżowy wyścig kolarski świata. Przez wiele lat Wielka Pętla nie istniała w świadomości polskiego kibica. Aż przyszedł rok 1993…

Tekst przeczytasz w ok. 4 minuty.

Udostępnij artykuł

W najbliższą sobotę (29 sierpnia) startuje największy i najbardziej prestiżowy wyścig kolarski świata. Przez wiele lat Wielka Pętla nie istniała w świadomości polskiego kibica. Aż przyszedł rok 1993…

Wyścig Pokoju dla państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz Tour de France dla całego „zachodniego” świata – taki podział istniał przez wiele lat, od zakończenia II wojny światowej aż do upadku bloku komunistycznego. Przez ponad 40 lat.

Kiedy my, Polacy pasjonowaliśmy się piękną jazdą Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, Uwe Amplera czy Siergieja Suchoruczenkowa, na Zachodzie kochali Eddy’ego Merckxa, Bernarda Hinaulta czy Laurenta Fignona. Jeden kontynent, jedna dyscyplina, a dwa zupełnie różne światy. Światy, które próbowali połączyć Czesław Lang czy Leszek Piasecki, w latach 80. Nie udało się.

Aż w końcu pojawił się Zenon Jaskuła i rok 1993. Pamiętam doskonale tę edycję Wielkiej Pętli. Miałem to szczęście, że na balkonie mieliśmy zamontowany „talerz” do odbioru telewizji satelitarnej. Codziennie – były przecież wakacje – siedziałem przed telewizorem i chłonąłem kolorowy świat zawodowego peletonu. Tak naprawdę to wtedy zakochałem się w kolarstwie. I ta miłość, choć często bardzo trudna, trwa już prawie 30 lat.

Nie byłem sam. Pamiętam, jak po każdym zakończonym etapie zbieraliśmy się pod blokiem. Było nas kilku: czasami czterech, czasami dziewięciu. Każdy na rowerze (od Wigry 2, przez Oriona, po Ukrainę). To były nasze pierwsze „treningi”, każdy chciał być Jaskułą, każdy marzył o wielkich sukcesach, o wygraniu Tour de France. Codziennie pokonywaliśmy kilkadziesiąt kilometrów, nic wielkiego, ale wracaliśmy zmęczeni i szczęśliwi. Nie byliśmy sami, takich kolarskich samozwańców było w naszym kraju więcej.

21 lipca 1993 roku (dwa dni przed moimi urodzinami) Jaskuła jako pierwszy Polak wygrał etap TdF. Pamiętam ten dzień – prawie na pamięć. Ten niewyobrażalny upał, morderczą, górską trasę, w końcu atak naszego kolarza 400 metrów przed metą. Atak, którego nie wytrzymali: Miguel Indurain i Tony Rominger. Tego dnia zrobiliśmy z kolegami dłuższą przejażdżkę. Nogi niosły, nikt nie myślał o zmęczeniu.

Sukces Jaskuły powtórzył Rafał Majka. Ponad 20 lat później. Wygrał w sumie trzy etapy, był również dwukrotnie najlepszym góralem Wielkiej Pętli. I znów – podobnie jak Jaskuła – obudził w Polakach miłość do roweru. Ponownie obserwowałem, jak po sukcesach Majki Polacy siadali na swoje dwa kółka i jechali przed siebie. Ci młodsi, i ci starsi. Piękny widok.

To nie tylko moje „widzimisię”. To trend poparty faktami. Badanie Sponsoring Monitor ARC Rynek i Opinia (za rok 2018) jasno pokazuje, że jazda na rowerze jest najpopularniejszą formą uprawiania sportu w naszym kraju. Tę formę aktywności wybiera ponad 40% kobiet i prawie 35% mężczyzn. Jazda na rowerze pozostawia w tyle m.in. bieganie czy pływanie.

W tym roku w TdF jedzie jeden Polak – Michał Kwiatkowski. „Kwiato” z pewnością nie będzie walczył, jak Jaskuła czy Majka o czołowe miejsce w klasyfikacji generalnej, ale będzie jednym z ważniejszych twórców ewentualnego sukcesu Teamu Ineos. Będzie o nim głośno. Nie zapominajmy również o polskiej grupie zawodowej – CCC Team. W ekipie „Pomarańczowych” co prawda tym razem zabrakło kolarzy znad Wisły, ale potencjalny sukces etapowy Grega van Avermaet, Matteo Trentina, Ilnura Zakarina czy Jana Hirta z pewnością przyjmiemy z otwartymi rękami. I znów wieczorem wsiądziemy na rower. Bo to zdrowe, bo to przyjemne, bo to po prostu fajne.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.