Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Solid MTB Maraton w Bodzyniewie – relacja z zawodów

Solid MTB Maraton w Bodzyniewie – relacja z zawodów

W Bodzyniewie rozegrano kolejną edycję imprezy kolarskiej z cyklu Solid MTB Maraton. Zawodnicy oraz zawodniczki rywalizowali na trzech dystansach: GIGA, MEGA oraz MINI. W każdym z tych wyścigów nie brakowało emocji i sportowej walki.

Tekst przeczytasz w ok. 6 minut.

Udostępnij artykuł

W Bodzyniewie rozegrano kolejną edycję imprezy kolarskiej z cyklu Solid MTB Maraton. Zawodnicy oraz zawodniczki rywalizowali na trzech dystansach: GIGA, MEGA oraz MINI. W każdym z tych wyścigów nie brakowało emocji i sportowej walki.
Przed tygodniem sportowcy uczestniczyli w zawodach na terenie Krzywinia. Tym razem rywalizacja przeniosła się do Bodzyniewa. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i stworzyli dla zawodników doskonałe warunki do ścigania.
Na dystansie GIGA (63 kilometry) równych sobie nie miał Hubert Semczuk (Strefasportu.pl MW Invest). Drugie miejsce zajął Przemysław Rozwalka (Rybczyński-Bikes Remmers Team), a trzecie Kacper Jabłoński (Strefasportu.pl MW Invest). Wśród kobiet wygrała Agnieszka Kachel (Rybczyński-Bikes Remmers Team) przed Magdaleną Wojtyłą (Immotion Specialized Skoda Gall-ICM) i Moniką Otulakowską (Rybczyński-Bikes Remmers Team).
Wśród zawodników uczestniczących na dystansie MEGA (44 kilometry) wygrał Michał Górniak (Rybczyński-Bikes Remmers Team). Drugi był Artur Nowinka (LS Plus Recycling Team), a trzeci Mariusz Chyła (Real 64-sto). U kobiet najlepsza była Sylwia Tumiłowicz (DGR Racing Team). Drugie miejsce zajęła Anna Michalak-Warżała (Ski&Bike House Team), a trzecie Karolina Kornacka.
Na zdjęciu Sylwia Tumiłowicz
Na dystansie MINI (22,6 kilometra) rywalizację na swoją korzyść rozstrzygnął Adrian Kobusiński (FitStyle Team). Drugi był Przemysław Mikołajczyk (Agrochest Team), a trzeci Marek Urbaniak (Bike Atelier eObuwie Urbex Maximus Team). Wśród kobiet wygrała Karolina Korbas (Road Bikers Poznań) przed Magdaleną Kruk (Strefasportu.pl MW Invest) i Barbarą Andrzejewską (BestDriveBa-Mar).
Adrian Kobusiński stwierdził po zawodach, że zmagania nie należały do najłatwiejszych. – Trasa była bardzo szybka, z kilkoma podjazdami, ale mimo to nie było łatwo, ponieważ cały czas trzeba było jechać na najwyższych obrotach. Pokazuje to m.in. wykres tętna. Moim zdaniem takie wyścigi wcale nie są łatwe, ponieważ tempo jest bardzo wysokie, trzeba cały czas trzymać się pierwszej grupy, aby nie odjechała i nie stracić koła, a przy tym ciągle być skupionym i reagować na sytuację. Łatwo jest też przesadzić i złapać tak zwaną „bombę”, bo ciągle jedzie się na granicy tętna. Ja osobiście wolę trasy bardziej interwałowe z dłuższym podjazdami, gdzie mogę złapać swoje tempo, a na zjeździe trochę odpocząć. Tutaj jednak nie było o tym mowy, bo trzeba było jechać na maxa od początku do końca.
Na zdjęciu Michał Górniak
Swoim komentarzem z portalem Rowerowa.pl podzieliła się również Sylwia Tumiłowicz. – Startowałam w pierwszym sektorze wiedząc, że w drugim też są mocne zawodniczki, dlatego od początku chciałam jechać równo i mocno. Od samego startu pilnowałam jednej zawodniczki, z którą przez chwile współpracowałam, jednak odjechałam jej na sekcji singli. Na 30 km dogoniła mnie Ania ze Ski&Bike House Team. Dobrze znałyśmy się z wcześniejszych zawodów i stwierdziłyśmy, że razem zdziałamy więcej mając w głowie, że z tyłu gonią nas dobre zawodniczki. Do mety dojechałam z 4-sekundową przewagą nad Anią. Trasa była pagórkowata i szybka, lecz nie było na niej większych trudności technicznych. Organizacja jak zawsze SOLIDNA.
Swoje wrażenia z trasy przekazał nam także świetnie dysponowany Michał Górniak. – Do startu na maratonie Solid MTB w Bodzyniewie podchodziłem z dużą rezerwą. Do sezonu przygotowywałem się sprawdzonymi metodami, w marcu jeszcze zdążyłem zaliczyć kilkudniowe zgrupowanie w górach, po czym się zaczęło… Ale na szczęście sezon w końcu ruszył z kopyta i po kilku startach na szosie oraz na maratonie MTB w Szczecinie trzy tygodnie temu, przyszedł czas na właściwą weryfikację dyspozycji sportowej. Do startu podszedłem na spokojnie, bez wygórowanych oczekiwań, jednak od początku starałem się jechać czujnie, w kontakcie z faworytami. Jednocześnie próbowałem pomagać kolegom z Rybczyński-Bikes Remmers Team, którzy mieli walczyć na najdłuższym dystansie. W okolicach 15 km, około 20-osobowa grupa się porwała – z przodu jechało 4 zawodników, a za nimi 10-osobowa grupa, w której jechałem wraz z dwoma kolegami z teamu. Nie miałem orientacji co do mojej pozycji wśród zawodników dystansu Mega, więc starałem się jechać równo, swoim tempem, ale jednocześnie utrzymując kontakt z grupą. Na rozjeździe dystansów Mega/Giga około 32 km usłyszałem, że jadę drugi Open, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, dzięki czemu „poczułem krew”. Po chwili udało mi się dojechać do prowadzącego na Mega Artura Nowinki, z którym wspólnie kontynuowaliśmy jazdę. Na metę wpadliśmy w zasadzie razem, z wyraźną przewagą nad kolejnymi zawodnikami, co zdecydowanie poprawiło moje morale po ostatnich trudnych miesiącach. Pozostaje tylko nieco skorygować treningi i wrócić za tydzień jeszcze mocniejszym na kolejny wyścig cyklu Solid MTB, który mam nadzieję pozwoli mi się należycie przygotować do Mistrzostw Polski XCO i XCM.
Na zdjęciu Hubert Semczuk wraz z dziewczyną
Zadowolenia ze swojej formy nie krył Hubert Semczuk. – Świeżość nie była najlepsza, bo dzień wcześniej brałem udział w innym wyścigu. Odpowiednio się zregenerowałem (m.in. masaże), a do tego czułem, że jestem w dobrej formie. Gdy przejechałem pierwsze kilometry na rozgrzewce poczułem, że noga „dobrze kręci”. Z rywalami dobrze się znaliśmy. Po starcie najważniejszy był dojazd do lasu, aby być z przodu. Zaczęły się single, zacząłem mocno jechać i w kilka osób zrobiliśmy lekką przewagę nad resztą. Później (na około 15 km) zostaliśmy we trójkę, wraz z Adamem Adamkiewiczem i Kacprem Fiszerem. Zgodnie współpracowaliśmy do około 40 km. Adamowi niestety pękł łańcuch i zostałem na czele razem z Kacprem. Na około 45 km zaczęli się do nas zbliżać rywale. W tym momencie postanowiłem „dołożyć do pieca” i samotnie podążyłem prosto do mety. Ostatnie kilometry jechałem na rezerwach, bo czułem w nogach wcześniejszy wyścig. Ogólnie rzecz biorąc na nogi nie mogłem jednak narzekać, do tego momentu pracowały bardzo dobrze. Chcę jeszcze dodać, że moim największym wsparciem jest moja dziewczyna, która nie tylko pilnuje mojej regeneracji, ale robi też pyszne śniadania.
Mateusz Gruszeczka - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.