Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Wigry 3, Pelikan, Jubilat – na tych rowerach uczyliśmy się jeździć. Aż się łezka w oku kręci

Wigry 3, Pelikan, Jubilat – na tych rowerach uczyliśmy się jeździć. Aż się łezka w oku kręci

Pandemia koronawirusa i potężny wzrost zainteresowania jazdą na dwóch kółkach spowodowała, że w sklepach rowerowych hula wiatr, a chętni na zakup nowego jednośladu odchodzą z kwitkiem. A kiedyś… 40-50 lat temu to były rowery!

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Pandemia koronawirusa i potężny wzrost zainteresowania jazdą na dwóch kółkach spowodowała, że w sklepach rowerowych hula wiatr, a chętni na zakup nowego jednośladu odchodzą z kwitkiem. A kiedyś… 40-50 lat temu to były rowery!
To nie jest dobry czas na zakup nowego jednośladu. Wie o tym każdy, kto właśnie teraz postanowił odwiedzić sklepy rowerowe (czy to online, czy stacjonarnie). Najczęstszym zwrotem jest „niedostępny” lub – w najlepszym wypadku – „na zamówienie”. Na dodatek ceny poszybowały w górę o kilkadziesiąt procent. Gdzie te czasy, kiedy bazową szosówkę można było kupić za 2500 zł?
Takie są prawa ekonomii. Koronawirus spowodował, że globalnie ludzie zaczęli jeździć na rowerach, bo to najbezpieczniejszy środek transportu, ale też najlepszy sposób utrzymanie sprawności fizycznej. Skoro siedzimy więcej w domach, mniej się ruszamy (praca, zakupy, odwiedziny znajomych), to jakoś musimy spalać kalorie. Popołudniowa czy weekendowa przejażdżka nadaje się do tego idealnie.
Analizując rynek sprzedaży rowerów moje myśli popłynęły do mojego dzieciństwa – wczesnych lat 80. XX wieku. W mojej piwnicy stał wówczas Pelikan, mały składak, na którym jeździłem wokół bloku przez cały dzień. Od rana do wieczora. Ciągle w kółko, wokół budynku. Na trasie nie mogło być trawy. Co chciała kiełkować, koła Pelikana skutecznie ją niszczyły.
Pelikan był w kolorze biało-niebieskim, byłem dumny ze swojej maszyny. Niektórzy z kolegów jeździli jeszcze na mniejszych Reksiach, ja już miałem większe koła – bodajże „szesnastki”. A jak jechaliśmy z rodzicami nad jezioro, Pelikana się składało na pół, wyciągało kierownicę i siodełko, a potem wrzucało do bagażnika Trabanta. Mieścił się!
Ale to nie Pelikan był przebojem od lat 70, aż po 90 XX wieku w naszym kraju. Niech podniesie rękę ten, kto nie miał Wigry 3. No właśnie, widzę jedynie pojedyncze osoby. Wigry 3 to był prestiż, to był wyższy poziom komfortu, to było marzenie setek tysięcy nastolatków. Nigdy nie miałem, z Pelikana od razu przeskoczyłem na Mistrala, niestety bez baranka, z prostą kierownicą.
Rower Wigry 2
Reksio, Pelikan, Wigry 3, Mistral… A przecież to kropla w zalewie modeli, które produkował Romet, hegemon rynku rowerowego w czasach PRL-u. Wagant, Flaming, Jubilat, Orion, Wilga, a nawet Zenit – na moim rodzinnym osiedlu aż roiło się od jednośladów. Teraz, jak o tym pomyślę, aż się łezka w oku kręci. Żałuję, że nie miałem – jako nastolatek – duszy kolekcjonera i nie zostawiłem sobie ukochanych rowerów. Choć nie wiem, czy przeżyliby to moi rodzice, skoro w piwnicy zawsze brakowało miejsca na ziemniaki i słoiki. Jakbym jeszcze zaczął gromadzić rowery…
Ale zakładam, że wielu z Was zatrzymało rowery z PRL-u, na których uczyliście się jeździć. Zazdroszczę!
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.