Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Apel do kierowców i rowerzystów: szanujmy się

Apel do kierowców i rowerzystów: szanujmy się

Na polskich drogach prawie codziennie ginie rowerzysta. On w starciu z samochodem nie ma żadnych szans. Dlatego tak ważna jest współpraca, zaufanie, spokój i szacunek. Obudźmy się.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Na polskich drogach prawie codziennie ginie rowerzysta. On w starciu z samochodem nie ma żadnych szans. Dlatego tak ważna jest współpraca, zaufanie, spokój i szacunek. Obudźmy się.

Każdemu kierowcy (ja nim również jestem) proponuję takie ćwiczenie. Za każdym razem, kiedy zbliżasz się do rowerzysty wyobraź sobie proszę, że to twoja żona, mąż, dziecko, mama, tata, ktoś najbliższy. Automatycznie zdejmiesz nogę z gazu i ominiesz tę osobę z bezpiecznym dystansem. A na koniec manewru uśmiechniesz się do lusterka, kiedy zobaczysz, że wszystko jest ok. Gwarantuję. To działa.

Na polskich szosach nie jest bezpiecznie. Mimo dynamicznego rozwoju – w ostatnich latach – infrastruktury drogowej nadal giną rowerzyści. To około 200-300 osób rocznie, prawie jedna ludzka tragedia każdego dnia. Tak mówią policyjne statystyki.

Kiedy rozmawiałem kilka tygodni temu z Martą Lach, obecną mistrzynią Polski w kolarstwie szosowym, usłyszałem: – Nie ma treningu, żeby ktoś mi nie zajechał drogi, żebym nie poczuła na łokciu lusterka, albo karoserii samochodu. Aż strach wyjeżdżać.

W tym samym tonie wypowiedział się ostatnio dla serwisu internetowego eurosport.tvn24.pl, Zenon Jaskuła. – (… ) żeby wyjechać na drogę, trzeba być samobójcą, tak dużo jest samochodów. Nie wiem, jak wiele ich przybywa. Siedemset, osiemset tysięcy rocznie? Wszyscy się spieszą, każdy za czymś goni, nie bardzo wiadomo za czym – nasz były mistrz powiedział Mariuszowi Czykierowi.

Mam tak samo. Jeszcze w 2016 roku zupełnie amatorsko przejeżdżałem mniej więcej 5 tysięcy kilometrów rocznie po polskich drogach. Rok 2019 to już mniej więcej tysiąc na „szosówce”, a ponad drugie tyle po lasach i szutrach. Podobnie będzie i teraz, w roku 2020. Jak mam wyjechać w tygodniu na ulice Katowic i okolicznych miejscowości, przechodzi mi ochota na rower. Wsiadam i pedałuję w stronę lasu Murckowskiego. Jedynie w niedzielne przedpołudnia czasami odważę się pokręcić po szosie, ale też nie po Katowicach, a bardziej po mniejszych, okolicznych miejscowościach. Bo jest po prostu pusto.

Podobnie jak Lach i Jaskuła – boję się. Nie wiem czy jadący za mną kierowca za chwilę mnie nie zepchnie do rowu. Albo wyprzedzi i nagle zahamuje, jak było kilka tygodni temu w okolicach Zakopanego. Albo potrąci i ucieknie z miejsca wypadku, jak w przypadku Franciszka Gustowskiego, 78-letniego kolarza-amatora. Nie mówiąc już o wypadku Rity Malinkiewicz i Kasi Konwy, gdzie samochód jadący z naprzeciwka po prostu w nie wjechał…

Żeby nie było. Nie tylko kierowcy samochodów są winni. Rowerzyści mają również swoje za uszami. Ile razy widziałem jak puszczają im nerwy, jak obrażają prowadzących samochody, jak jadą środkiem ulicy, albo jak nie zjeżdżają na ścieżki rowerowe.

To nie miejsce i czas, aby licytować się: kto jest bardziej winny. Przecież większość z nas jest po obu stronach „konfliktu”, czasami jedziemy rowerem, czasami samochodem. Tym bardziej nie rozumiem tej agresji, tym bardziej apeluję o wzajemny szacunek.

Jedna śmierć dziennie. Warto w końcu powiedzieć STOP.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.