Nasz rodak tegoroczny sezon po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa wznowił nad Wisłą, a później pojechał w wyścigu Dookoła Bułgarii, gdzie finałowy etap wygrał jego kolega klubowy, Norbert Banaszek. Już w kraju ze stolicą w Sofii Kaczmarek celował w zwycięstwo, ale sporo defektów w decydujących momentach wykluczyło go z walki o klasyfikację generalną.
Jak się okazało, co się odwlecze, to nie uciecze. Polak poznał smak wiktorii kilka dni później podczas kolarskich zmagań w Rumunii. – Po starcie w Bułgarii byłem trochę podłamany. Postanowiłem, że Tour of Szeklerland pojadę na luzie i będę próbował swoich sił praktycznie na wszystkich etapach. Do każdego startu podchodzę z myślą o wygranej, ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. To dla mnie największe osiągnięcie. Oprócz niego cenię sobie wyniki z Pucharu Hiszpanii, którego byłem liderem.
Kaczmarek przed powrotem do rywalizacji przebywał m.in. na dwutygodniowym zgrupowaniu w Zieleńcu, gdzie szlifował swoją formę. – W tym trudnym okresie sporo jeździłem na trenażerze, ale nie jestem zwolennikiem tej formy treningu. Nie znoszę jazdy w miejscu, bo lubię, gdy coś się dzieje.
Bohater artykułu w rozmowie z portalem Rowerowa.pl krótko podsumował zawody w Siedmiogrodzie. – Wyścig był dobrze zorganizowany. Nie zakładaliśmy ciągnięcia peletonu po prologu. Planem było zabieranie się w ucieczki i atak na jednym z dłuższych podjazdów. Postanowiłem zaryzykować, choć od rana dokuczał mi ból brzucha. Czasówka nie była za długa, bo miała niecałe sześć kilometrów i pomimo tych dolegliwości udało mi się po niej utrzymać prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Po południu byłem już spokojny. Wiedziałem, że mam silną ekipę, która zrobi wszystko, bym dowiózł koszulkę lidera do samego końca. Jeszcze nigdy nie byłem w drużynie, w której panuje takie zgranie i tak wspaniała atmosfera. Pogoda dopisywała, przez cały wyścig temperatura oscylowała w okolicach 27 stopni. Było też kilka momentów, na których powiało – komentuje podopieczny Dariusza Banaszka.
Dekoracja trwa teraz znacznie szybciej. Wiadomo, że brakuje tych kibiców, ale nic na to nie poradzimy. Trzeba tylko czekać, aż wszystko wróci do normy – dodaje wychowanek KTK Kalisz.
Komentarz zebrał Maciej Mikołajczyk, Rowerowa.pl