Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Kamil Kuczyński – „Lubię porównywać kolarstwo do F1”

Kamil Kuczyński – „Lubię porównywać kolarstwo do F1”

Kamil Kuczyński – sportowiec z Płocka jest m.in. wielokrotnym medalistą mistrzostw Europy w sprincie drużynowym, olimpijczykiem z Pekinu i Londynu, a obecnie nowym szkoleniowcem męskiej kadry U23 w kolarstwie torowym.

Tekst przeczytasz w ok. 8 minut.

Udostępnij artykuł

Kamil Kuczyński – sportowiec z Płocka jest m.in. wielokrotnym medalistą mistrzostw Europy w sprincie drużynowym, olimpijczykiem z Pekinu i Londynu, a obecnie nowym szkoleniowcem męskiej kadry U23 w kolarstwie torowym.

Maciej Mikołajczyk, Rowerowa.pl: Piszesz nowy rozdział w swoim życiu. Jesteś teraz trenerem męskiej młodzieżowej kadry narodowej w kolarstwie torowym. Skąd u Ciebie taka decyzja, by zostać szkoleniowcem?

Decyzja o zakończeniu kariery tak naprawdę była ze mną już od chwili ogłoszenia składu na igrzyska paraolimpijskie. Nie otrzymałem powołania, czego zresztą się spodziewałem, ponieważ z powodu pandemii wszystkie torowe zawody dla tandemów zostały odwołane i nie miałem, gdzie potwierdzić, że mogę walczyć o medale. Od początku przygody z tandemami miałem ciągłe problemy sprzętowe. Do tego świadomość, że o rowerze podobnym do tego, na jakim jeździ czołówka światowa, nie mam co marzyć i brak odpowiedniego zawodnika z wadą wzroku, z którym mógłbym jeździć, utwierdzało mnie w przekonaniu, że to może być koniec, jednak dobry występ podczas Mistrzostw Polski seniorów dawał do myślenia, czy jeszcze raz nie spróbować. Niestety uległem wypadkowi, podczas którego zerwałem więzadła krzyżowe oraz uszkodziłem łękotkę. Konieczna była operacja i według lekarzy półroczna przerwa w treningach. Razem z żoną uznaliśmy, że w takim wypadku nie ma sensu dalej ryzykować zdrowia i poświęcać czas. Zbiegło się to z ogłoszeniem przez Polski Związek Kolarski konkursu na trenerów kadr, do którego przystąpiłem i zostałem wybrany nowym szkoleniowcem kadry U23. Tak naprawdę trenerem byłem już w trakcie, kiedy sam byłem zawodnikiem. Od 2014 roku byłem trenerem prowadzącym polską żeńską osadę tandemów, z którą osiągnęliśmy wielkie sukcesy, a od 2019 roku byłem sam sobie szkoleniowcem oraz odpowiadałem za przygotowanie zawodnika, który jeździł ze mną w tandemie, więc doświadczenie zbierałem już przez lata. W 2021 roku miałem też przyjemność pracować z dziewczynami z grupy torowej klubu Mat Atom Development Wrocław i wspaniale wspominam tę robotę, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to coś, co chcę robić po zakończeniu własnej kariery.

Jak oceniasz obecną kondycję polskiego kolarstwa torowego?

Należałoby rozdzielić każdą grupę (średniodystans/sprint), (kobiety/mężczyźni) (Elita/młodzieżowcy/juniorzy). Każda grupa jest inna, mierzy się z innymi kłopotami i ma różne koncepcje pracy i rozwiązywania tych problemów. Generalizując, stan można określić jako rozwojowy. Lubię porównywać kolarstwo do F1. Widzę tu dużo zależności. Ciągły wyścig zbrojeń. Mam tu na myśli metody treningowe, regeneracyjne, rehabilitacyjne , sprzęt – ramy, kaski, buty, ochraniacze i kombinezony. Bogate federacje co roku szukają tych tysięcznych części sekundy we wszystkich aspektach. Trening na nosa już dawno odszedł w niepamięć. W tej chwili wszystkie parametry są mierzalne. Są metody, dzięki którym można określić, czy zawodnik jest w stanie wykonać planowane obciążenie, jeszcze zanim trening się rozpocznie. Wszystko jest kwestią finansów. Mamy kilka talentów, które dobrze poprowadzone, z dużą dawką szczęścia i samozaparcia mogą dać nam olimpijskie medale. Problemem są często sami zawodnicy, ich otoczenie, wymagania, które sami lub inni na nich narzucają, ich psychika. Świadomość, że co roku muszą udowadniać, że nadają się, żeby być w kadrze, często powoduje przedwczesne wypalenie lub zbyt duże obciążenia, powodujące kontuzje, z których można już nie wrócić. Trenerzy poszczególnych kadr to często fachowcy najwyższej klasy, jednak rozbijają się o braki finansowe. To tak naprawdę od nich i ich pomysłowości zależy od tego, w którym kierunku pojedzie polskie kolarstwo. Zamiast korzystać ze znanych już od kilku lat drogich metod, muszą działać na zastępczych często mniej miarodajnych i dokładnych. Co roku gonimy czołówkę, jednak świat cały czas coś wymyśla i zaskakuje czymś nowym. Na początku porównałem kolarstwo do F1. Proszę spojrzeć sobie na aktualną sytuację. W zeszłym roku Lewis Hamilton do końca walczył o tytuł mistrza świata. W tym roku ma często problem przejść przez kwalifikacje i daleko mu do zeszłorocznych osiągnięć. To wciąż ten sam człowiek , wielokrotny mistrz świata, a jednak wiele czynników spowodowało, że nie jest już tym samym zawodnikiem. Tak samo jest w kolarstwie. Zespoły, które dominowały przez ostatnie lata, wcale nie muszą tak dobrze spisywać się w kolejnych. I to jest właśnie w sporcie piękne. Wszystko zależy od ludzi, od tego jak wykonują swoją pracę i jak dobrze współpracują ze sobą.

Jak ważny dla naszego kolarstwa jest welodrom w Pruszkowie?

Posiadanie toru w Polsce ma wielopoziomowe znaczenie dla kolarstwa. Zaczynając od torowego kolarstwa seniorskiego, treningi na torze kolarskim są w zasadzie niezbędne. W przypadku ćwiczeń sprintera to około 75 procent jednostek treningowych. Pozostałe to siłownia (20 procent) i trening na szosie (5 procent). Nie uwzględniam tutaj odnowy, rehabilitacji czy po prostu odpoczynku. W przypadku zawodnika średniego dystansu te proporcje są zmienne w zależności od okresu przygotowawczego. Im bliżej do startu docelowego, tym ilość treningów na torze będzie wzrastać. Kolejny poziom to kolarstwo dzieci i młodzieży. Kształtowanie umiejętności technicznych jazdy na ostrym kole, jazdy po kole, w grupie, łokieć przy łokciu. To wszystko, co później może przydać się podczas dalszej kariery. Dokładnie tak samo jak jazda w wyścigach przełajowych czy MTB. Droga kolarza szosowego nie musi prowadzić tylko po drogach, o czym doskonale wie Mark Cavendish, Bradley Wiggins czy Elia Viviani.

Jest szansa, że któregoś ze swoich młodych podopiecznych zabierzesz na igrzyska w Paryżu?

Kadra U23 ma to do siebie, że co roku będą ją zasilać zawodnicy kończący kategorię juniora. Moim zdaniem kadra U23 powinna liczyć około 8-9 zawodników, a jej głównym zadaniem jest w ciągu 2-3 lat rozwinąć zawodnika z poziomu juniora do poziomu zawodnika liczącego się podczas najważniejszych zawodów na świecie, który podniesie poziom naszej reprezentacji. W tej chwili jest kilku utalentowanych zawodników, którzy mają szansę stać się takimi kolarzami. Bardzo dużo zależy od nich samych, ich postępowania, zaangażowania i poświęcenia, podejścia do treningów i regeneracji. Doskonale wiemy, że współczesny świat ma mnóstwo pokus.

Ostatnie lata swojej kariery spędziłeś jako pilot tandemu. Jak odnajdowałeś się w tej roli?

To było bardzo fajne doświadczenie. Po decyzji o zakończeniu kariery była to perspektywa przedłużenia kariery o kolejne kilka lat, a ponieważ dalej bardzo lubiłem rywalizować i trenować oraz uważałem, że stać mnie na medal igrzysk paraolimpijskich, był to dla mnie naturalny krok. Tym bardziej, że ze środowiskiem tandemowym znałem się już wcześniej i wejście tam nie było dla mnie niczym obcym. Naturalnie ściągnie się na tandemie bardzo różni się od wyścigów na rowerze solowym, ale ta różnica i nowość jeszcze bardziej mnie nakręcały. Najbardziej żałuję, że w Polsce nie było odpowiedniego sprzętu dla zawodnika mojego typu. Sprzętu, który pozwoliłby rywalizować ze światową czołówką. Wystarczy powiedzieć, że na swoje pierwsze mistrzostwa świata ratowałem się, pożyczając rower od reprezentacji Holandii, bo nasz się po prostu nie nadawał i na tym pożyczonym sprzęcie zdobyliśmy brązowy medal oraz czwarte miejsce w olimpijskiej konkurencji wyścigu na 1 km. Muszę powiedzieć, że później już tak dobrego tandemu, jak ten pożyczony, nie miałem. Tak więc sprzęt ma tu kolosalne znaczenie.

Niewiele osób wie, że zostałeś odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Jest to dla Ciebie cenne wyróżnienie?

To prawda. Było to po zdobyciu złotego medalu na igrzyskach paraolimpijskich w Rio przez polską osadę tandemową, Aleksandrę Tecław i Iwonę Podkościelną, z którymi pracowałem od 2014 roku. Dziewczyny zrobiły mi ogromną niespodziankę, wyznaczając mnie jako trenera prowadzącego. Zazwyczaj to trener kadrowy otrzymuje takie wyróżnienie, natomiast w tym wypadku dziewczyny walczyły, żebym to ja razem z nimi mógł wspólnie odebrać ten order. Dużo większe znaczenie od niego ma dla mnie docenienie mojej pracy i wkładu w ich sukces przez same zawodniczki. Ciągle powtarzaliśmy, że jesteśmy razem przeciw wszystkim, a przed startem powiedziałem im, że niezależnie od wyniku, jestem bardzo dumy z pracy, jaką włożyły i cieszę się, że mogę być częścią ich zespołu. Jak widać, nasza praca przyniosła piękny efekt.

Z Kamilem Kuczyńskim rozmawiał Maciej Mikołajczyk (Rowerowa.pl)

Maciej Mikołajczyk - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.