Rowerowa.pl: Czemu postawiła pani akurat na kolarstwo, a nie np. na siatkówkę czy koszykówkę?
Paulina Petri: Nigdy nie lubiłam gier zespołowych. Od dziecka wolałam rywalizację indywidualną. Trenowałam przez chwilę siatkówkę, ale to nie było to. Kiedyś chciałam zapisać się na boks, ale tata nie popierał mojej zajawki, przez co potem wsiadłam na rower i tam już zostałam. Myślę, że szukałam dyscypliny, w której szybko można zaspokoić moją nadpobudliwą naturę, a nie czekać, aż ktoś poda mi piłkę.
Próbowała pani swoich sił na szosie czy od razu wybrała pani tor?
Na samym początku jeździłam dosłownie wszystko. Szosę, tor, a nawet MTB, ale z biegiem lat trzeba było wybrać, którą ścieżką powinnam podążać. Na szosie byłam przeciętną zawodniczką, a w tym samym czasie zdobywałam już medale w konkurencjach sprinterskich, więc wybór nie był bardzo trudny. I choć teraz wiem, że i na szosie mogłabym walczyć o tytuł mistrza Polski, to na tamten czas nie byłam do tego dobrze przygotowana.
Jak ocenia pani welodrom w Pruszkowie? Czym różni się on od pozostałych?
Jako obiekt jest niesamowity. Zawsze jak pokazuje go komuś nowemu, to śmieje się, że wygląda jak jakiś Pokemon. Ten nietypowy kształt powoduje, iż już z daleka rzuca się w oczy i chyba tym najbardziej różni się od innych torów, na których miałam okazję się ścigać. Mało kto wie, co kryje się w środku tej ogromnej skorupy, a dzieje się bardzo dużo rzeczy, bo jest to obiekt wielofunkcyjny. Oprócz naszego drewnianego toru odbywają się tam m.in. zajęcia z gimnastyki artystycznej dla dzieci, zawody dla rolkarzy czy treningi badmintona.
Co rajcuje panią w keirinie? Skupia się pani na nim czy woli pani sprinty?
Prędkość i taki bardzo niespodziewany bieg zdarzeń. Sprinty są bardziej grą na przełamanie nerwów. Kto pierwszy zaatakuje, a kto wyczeka ten atak. Wiele schematów w sprintach się powiela, a w keirinie jednak ogień jest od zejścia motoru i tam liczy się bardziej to, kto dużej wytrzyma jechać szybkim tempem. Ciężko jest tam rozgryźć przebieg wyścigu, bo startuje więcej zawodników, a każdy z nich ma inną koncepcję na wygranie. Jeśli miałabym wybierać, to wolę keirin, lecz jak dotąd to lepiej idzie mi w sprintach.
W swoim sportowym CV ma pani m.in. brązowe medale młodzieżowych mistrzostw Europy. To pani największy sukces?
Zgadza się. Na swoim koncie mam już trzy brązowe medale z ME ze sprintu drużynowego, więc nie jest to tylko mój sukces, ale także dziewczyn z zespołu. Dla mnie przełomowym osiągnięciem był brązowy krążek zdobyty w keirinie na zeszłorocznych zawodach w Szwajcarii. Od tamtego czasu uwierzyłam, że indywidualnie też mogę walczyć o wysokie miejsca na zawodach międzynarodowych. Z kolei moim ostatnim największym wynikiem było dojście do ćwierćfinału sprintu podczas Pucharu Narodów w Glasgow.
Czy myśli pani nieśmiało o igrzyskach olimpijskich w Paryżu?
Wzięcie udziału w igrzyskach jest na mojej liście celów, do których dążę, by je zrealizować. Aby wystartować we Francji, trzeba wywalczyć kwalifikację olimpijską. Muszę więc ciężko trenować i jeszcze szybciej i mądrzej jeździć.
Jak trenowała pani w czasie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa? Jak poradziła sobie pani z tymi restrykcjami?
U mnie wiele się nie zmieniło, jeśli chodzi o jednostki treningowe. Już na początku udało mi się zorganizować w domu niewielką siłownię. Klub udostępnił mi rower stacjonarny oraz rolkę do jazdy. Miałam też więcej czasu na ćwiczenia motoryczne i stabilizacyjne, które myślę, że wyszły na plus w dalszej części sezonu. Starałam się zachować moją treningową rutynę. W późniejszym etapie, gdy już zawodnicy licencjonowani mogli wyjeżdżać na ulice, sporo czasu spędzałam na szosie i tam przeniosłam siłowe i wytrzymałościowe jednostki treningowe.
Było ostatnio mało startów. Czy czuje pani w tym roku głód ścigania?
Jako kolarz torowy co roku mamy niewiele startów w porównaniu do kolarzy szosowych, którzy ścigają się praktycznie co tydzień, więc ja głód ścigania czuję bardzo często. Zawsze cieszę się, gdy mam okazję rywalizować z innymi zawodniczkami. Co do moich występów, to już we wtorek wylatujemy na Puchar Narodów do Kanady. Po powrocie mamy młodzieżowe mistrzostwa Polski. To jest mój najbliższy plan. W późniejszej części sezonu w kalendarzu mamy młodzieżowe mistrzostwa Europy, mistrzostwa Europy elity oraz mistrzostwa świata.
Jakie ma pani cele zarówno życiowe jak i sportowe na ten 2022 rok?
Po pierwsze, to obronić pracę licencjacką z psychologii i zakończyć ten etap nauki. To jest główny cel do zrealizowania, by móc zająć się już później tylko przygotowaniem do głównych imprez sportowych. Z kolei celem kolarskim jest zdobywanie doświadczenia i ściganie się jak najwięcej na arenie międzynarodowej, dzięki czemu będę mogła rozwijać swoje umiejętności i podnosić mój poziom sportowy.
Pani motto to Być odważnym nie oznacza nie odczuwać strachu, lecz żyć i działać mimo niemu. Jak jest z panią w życiu jak i na torze? Jest pani bardzo odważna? Lubi pani czasem podejmować ryzyko?
Odwaga to rzecz bardzo indywidualna. Dla jednego odwaga to wstanie z łóżka, a dla drugiego to skok ze spadochronu. Myślę, że wszystkie nasze decyzje wymagają podjęcia jakiegoś ryzyka. Nie umiem określić czy jestem odważna, ale wiem, że lubię eksperymentować i doświadczać nowych rzeczy. Moja specyfikacja, jaką jest sprint, wymaga podejmowania szybkich i odważnych decyzji. Uważam, że właśnie to ograniczało mnie w osiągnięciu progresu. Trzeba dorosnąć i nauczyć się akceptować strach i lęk, by zacząć żyć na 110 procent.
Rozmawiał Maciej Mikołajczyk(Rowerowa.pl)