Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Kurierzy na rowerach. Być może to oni przywieźli twój świąteczny prezent

Kurierzy na rowerach. Być może to oni przywieźli twój świąteczny prezent

Ta praca jest marzeniem wielu z nas. Codziennie kilka godzin spędzonych na ukochanym rowerze, przejechane 50-100 km, pięknie wyrzeźbione łydki w gratisie, a i endorfiny po „dniówce” buzują jak szalone.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Ta praca jest marzeniem wielu z nas. Codziennie kilka godzin spędzonych na ukochanym rowerze, przejechane 50-100 km, pięknie wyrzeźbione łydki w gratisie, a i endorfiny po „dniówce” buzują jak szalone.

Myślisz: kurier, masz przed oczami: dostawczaka i wiecznie zabieganego kierowcę. A przecież w największych miastach Polski (od Krakowa po Warszawę i od Katowic po Szczecin) działają kurierzy jeżdżący… rowerami. I wcale nie chodzi o dostawców jedzenia. Chodzi o ludzi, którzy przywiozą dokumenty, kwiaty, zwierzęta, pieniądze, klucze do mieszkania, a nawet prezent pod choinkę. Być może twój prezent, który odebrałeś podczas wieczerzy wigilijnej został właśnie przez nich dostarczony.
– Ta praca to marzenie – mówi wielu z nich. Marzenie, bo w zawodzie w ogromnej większości pracują miłośnicy dwóch kółek. Muszą kochać rower. W przeciwnym wypadku nie spędzaliby ośmiu godzin dziennie na dwóch kółkach. I to niezależnie czy jest -30 stopni czy +40 stopni Celsjusza. Czy pada śnieg, na ulicach jest błoto czy słońce praży tak, że najchętniej człowiek nie wychodziłby z klimatyzowanego pomieszczenia.
Z tymi słowami zgadza się Jacek Gil, właściciel jednej z krakowskich firm kurierskich. – Kurierzy to najczęściej miłośnicy kolarstwa. Ludzie, którzy przychodzili do nas do pracy tylko po to, żeby zarobić pieniądze, nie wytrzymywali długo. Zostają pasjonaci – przyznał w rozmowie z „Przekrojem”.
– Zdarzają się przypadki, w których kurier odchodzi z pracy, by iść do korporacji, ale i tak wraca po paru miesiącach. Mówi, że kasa była, co prawda, fajna, ale tam nie wytrzymał – dodała w tym samym artykule Judyta, jedna z pracownic firmy kurierskiej.
Kurierzy rowerowi – mimo że pracują w trudnych warunkach pogodowych – to zdrowi ludzie. Są zahartowani, wysportowani, a przede wszystkim szczęśliwi. No pomyślmy sami. Gdybyśmy mogli codziennie jeździć po 100 km i jeszcze nam za to płacili… Cudowna perspektywa.
W czym rowerowi kurierzy są lepsi od tych jeżdżących samochodami? W szybkości realizacji zleceń. Kurier samochodowy, wiadomo: kupujemy coś w internecie, czekamy dzień, dwa i do naszych drzwi jest dostarczany produkt. Kurier rowerowy? Mamy do podpisania ważny dokument dla firmy, która znajduje się na drugim końcu miasta? A może chcemy kupić i dostarczyć kwiaty ukochanej kobiecie? Weterynarz ma do odebrania z laboratorium wyniki swoich zwierzaków? A może po prostu zostawiliśmy na koniec zakup prezentu świątecznego i nie ma już możliwości, aby dostarczyła go w terminie tradycyjna firma kurierska?
W kwietniu 2020 roku – podczas I fali pandemii koronawirusa – kurierem rowerowym został… zawodowy kolarz. Davide Martinelli – bo o nim mowa – jest zwycięzcą jednego z etapów Tour de Pologne (w 2016 roku), od kilku lat reprezentuje barwy Sky Procycling, Quick-Stepu Floors, czy obecnie Astany. Włoch postanowił wykorzystać przerwę w treningach i zrobić coś pożytecznego. A przy okazji utrzymać formę sportową.
– Rozwoziłem paczki z jedzeniem i lekarstwami starszym osobom, które nie mogły opuszczać swoich domów, by nie zarazić się koronawirlsem. Byłem szczęśliwy, że mogłem im pomóc, a przy okazji to był świetny trening, codziennie przejeżdżałem wiele kilometrów. Wieczorem po powrocie do domu czułem się fantastycznie – mówił włoskim dziennikarzom.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.