Zawodniczka SEVEN-Perceptus Team Małgorzata Gryszczuk podjęła się bardzo trudnego zadania....
Tekst przeczytasz w ok. 5 minut.
Zawodniczka SEVEN-Perceptus Team Małgorzata Gryszczuk podjęła się bardzo trudnego zadania. Zdecydowała się wziąć udział w niecodziennym wyzwaniu „Everesting” na rowerze szosowym. Wykazała się wielką wolą walki, konsekwentnie realizując obrany cel.
Wyzwanie „Everesting” to wyjątkowa próba sprawdzenia własnych umiejętności kolarskich w terenie górskim. Zawodnicy oraz zawodniczki, którzy się tego podejmą muszą wykonać szereg powtórzeń, dzięki którym pokonają sumę przewyższeń przekraczającą 8848 metrów. Wyzwanie podejmowane jest na dowolnie wybranym podjeździe.
Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Zawodniczka zgodziła się na krótką rozmowę z serwisem Rowerowa.pl, podczas której podzieliła się swoimi odczuciami, związanymi z pokonaniem wyzwania „Everesting”. Małgorzata przyznała, że pokonywanie własnych słabości sprawia jej olbrzymią frajdę, dlatego zdecydowała się na wzięcie udziału w tym przedsięwzięciu. – Od dziecka starałam się być najlepszą wersją siebie, może brzmi to jak frazes, ale pokonywanie swoich słabości i granic towarzyszy mi prawie od zawsze. Everesting to nie tylko walka z fizycznym obciążeniem, ale przede wszystkim walka toczona „we własnej głowie”. Chciałam sprawdzić czy podołam.
Wpływ na decyzję Polki miała też pandemia koronawirusa. – Sytuacja wiosną zapowiadała odwołanie zaplanowanych wyścigów, więc Everesting stał się celem zastępczym. Przy okazji to dobra baza siłowa. Od kilku miesięcy mieszkam w górach, a pochodzę z nizin. To dodatkowo motywowało.
Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Małgosia zdradziła również, jak przygotowywała się do tej trudnej próby. – Decyzja o Everestingu zapadła w kwietniu, specjalnie się do niego nie przygotowywałam. Jesienią i zimą wykonałam dużą pracę treningową na rzecz sezonu 2020, więc zdecydowałam się na wydłużenie dystansów, szczególnie tych po górach. Zrobiłam dwie „próby” w poszukiwaniu idealnego podjazdu, na Michałowicach – 10 razy oraz kilka tygodni później na Przełęczy Rząśnickiej, która okazała się jednak za krótka – komentuje.
Polka wyznała, że podczas pokonywania wyzwania „Everesting” towarzyszył jej cały wachlarz emocji. Nie brakowało euforii, chwil cierpienia, jak i zmęczenia. Dużo zawdzięcza swojemu supportowi, a na koniec poczuła ogromną satysfakcję. – Towarzyszył mi pełen wachlarz emocji: od euforii, przez dumę, kończąc na gniewie. Mój support bardzo mnie wspierał. Na podjazdach towarzyszyli mi przyjaciele i znajomi. Odwiedziła mnie moja ekipa. To pomogło mi osiągnąć cel, nie mogłam ich zawieść. Skoro jadą dla mnie o 1 w nocy i towarzyszą mi od samego początku to „musiałam” to zrobić. Do 7 tysięcy metrów była narastająca euforia, radość i ciekawość. Niestety pogoda pokrzyżowała mi plany i musiałam przeczekać. Bardzo zmokłam. Kolejne 5 h przejechałam i przeczekałam w mokrych butach. Na 8 tysiącach metrów zdecydowanie byłam zła, nie tyle na siebie, co na pogodę. Zacisnęłam zęby, zjadłam „gumisie” i zrobiłam ostatnie 3 podjazdy. W deszczu. Czułam zmęczenie, znużenie, ale i ogromną satysfakcję. Wręcz dumę, że nie poddałam się pogodzie i zmęczeniu. Zjazdy po 16 h jazdy, na mokrej nawierzchni, w ciemnościach (lampka i jadący w pewnej odległości za mną support autem) przy prędkości 40/60 km/h wymagały ogromnego skupienia.

Fot.: Prywatne archiwum Małgorzaty Gryszczuk
Małgosia w rozmowie z Rowerowa.pl opowiedziała również o planach na najbliższą przyszłość. – Chciałabym podjąć próbę wspinaczki na 10 tysięcy metrów, może w przyszłości podwójny Everesting. W tej chwili skupiam się na sezonie startowym, ścigam się amatorsko, a VIA Dolny Śląsk startuje już 5 lipca. Inauguracja sezonu odbędzie się w moich ukochanych Karkonoszach – Szklarskiej Porębie. Będę odkrywać kolejne zakamarki Sudetów i przygotowywać się do nowych wyzwań. Jazda na rowerze sprawia mi ogromną radość i chcę żeby tak pozostało.
Cóż pozostaje nam napisać. Małgorzacie składamy ogromne gratulacje za zrealizowanie swojego celu i ukończenie tak wymagającego wyzwania. Życzymy jej również spełnienia kolejnych marzeń i celów oraz dalszego czerpania radości z jazdy na rowerze.
Mateusz Gruszeczka - Rowerowa.pl