Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Paulina Brzeźna-Bentkowska: „Nie wyobrażałam sobie, żeby nie wystartować w mistrzostwach Polski”

Paulina Brzeźna-Bentkowska: „Nie wyobrażałam sobie, żeby nie wystartować w mistrzostwach Polski”

Paulina Brzeźna-Bentkowska zakończyła już sportową karierę, ale nie porzuciła kolarstwa. Została trenerką MAT ATOM Deweloper Wrocław, gdzie idzie jej równie dobrze, jak podczas szosowych zmagań. To zawodniczka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest jedną z najlepszych kolarek w polskiej historii startów, a na swoim koncie ma wiele różnych sukcesów. Paulina jest wielokrotną medalistką mistrzostw Polski, 8. zawodniczką Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2008) i 10. kolarką mistrzostw Świata w Valkenburgu (2012). Wygrała również czeski wyścig Gracia-Orlova (2014). W ostatnim sezonie, na stanowisku trenerki, pomogła wywalczyć Łucji Pietrzak mistrzostwo Polski w wyścigu ze startu wspólnego.

Tekst przeczytasz w ok. 7 minut.

Udostępnij artykuł

Paulina Brzeźna-Bentkowska zakończyła już sportową karierę, ale nie porzuciła kolarstwa. Została trenerką MAT ATOM Deweloper Wrocław, gdzie idzie jej równie dobrze, jak podczas szosowych zmagań. To zawodniczka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest jedną z najlepszych kolarek w polskiej historii startów, a na swoim koncie ma wiele różnych sukcesów. Paulina jest wielokrotną medalistką mistrzostw Polski, 8. zawodniczką Igrzysk Olimpijskich w Pekinie (2008) i 10. kolarką mistrzostw Świata w Valkenburgu (2012). Wygrała również czeski wyścig Gracia-Orlova (2014). W ostatnim sezonie, na stanowisku trenerki, pomogła wywalczyć Łucji Pietrzak mistrzostwo Polski w wyścigu ze startu wspólnego.

Rowerowa.pl: Jak to się stało, że zarówno Pani, jak i Pani siostra zaczęłyście uprawiać kolarstwo?

Paulina Brzeźna-Bentkowska: Gdy Twój tato i stryjek są kolarzami, a do tego codziennie pod Twoim domem spotykają się młodzi adepci kolarstwa, by rozpocząć trening, który prowadzi Twój tato bardzo łatwo zarazić się kolarstwem. Tak było w moim przypadku. Spośród trzech moich sióstr tylko jedna nie trenowała kolarstwa. Każda z nas napędzała drugą. Ja to wszystko zaczęłam, a Monika to kontynuuje.

Na Pani koncie jest tak wiele sukcesów, że nie sposób ich wszystkich wymienić. W jaki sposób zdołała się Pani utrzymywać na tak wysokim poziomie przez prawie całą swoją sportową karierę? Jest na to jakiś przepis?

Kluczową rolę odgrywa tutaj na pewno fizjologia i psychika. Zdaję sobie sprawę, że miałam do tego sportu zdrowie, które jednak nie do końca wykorzystałam, tak jak powinnam. Czasami było to z mojej winy, a czasami nie. Uważam, że w sporcie oprócz „zdrowia”, treningów i odpowiedniego przygotowania trzeba mieć przede wszystkim bardzo dużo szczęścia, by trafić na osoby, które Ci pomogą albo uniknąć tych, które chcą Ci przeszkodzić. Jak być w formie przez dobrych kilkadziesiąt lat? Trening, systematyczność, wiara w siebie, pasja, miłość i otwartość na uwagi z boku.

Podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie zajęła Pani 8. miejsce w wyścigu ze startu wspólnego. Pamięta Pani ten wyścig? Jak to wszystko się potoczyło?

Pamiętam, że przez połowę wyścigu było bardzo gorąco, a nagle zrobiło się bardzo zimno i zaczął padać mocny deszcz. Wyścig rozegrał się na jedynym podjeździe, jaki był na trasie. Po jego pokonaniu był zjazd do mety i finisz na niewielkim wzniesieniu. Na szczycie uformowała się piątka, której nie dogoniono do mety. Pozostał finisz z grupki, z której byłam trzecia, co dało mi ósme miejsce. To niewątpliwie jedno z moich największych osiągnięć, ale pozostał mały niedosyt. Wiem, że było mnie stać na więcej, ale wtedy nie wierzyłam jeszcze do końca w swoje możliwości.

Oprócz świetnego występu na Igrzyskach Olimpijskich notowała Pani wiele cennych wyników w Polsce, Europie oraz na całym świecie. Który z wyścigów był Pani ulubionym i który wywołuje u Pani najlepsze wspomnienia?

Zawsze wyścigi, w których walczymy są z reguły tymi ulubionymi. Najczęściej wspomnieniami wracamy do tych ulubionych lub do tych, podczas których dostaliśmy prawdziwą lekcję kolarstwa. Na zawsze w moim sercu pozostanie Ślężański Mnich, etapówki w Czechach Krasna Lipa i Gracia-Orlova, a także La Fleche Wallonne. Bardzo lubiłam również podjazd pod Cauberg, gdzie rozegrano Mistrzostwa Świata w 2012 roku.

Wiele medali na mistrzostwach Polski to bardzo duży sukces. Traktowała Pani krajowy czempionat bardzo poważnie. Jakie to uczucie ścigać się jako mistrzyni Polski?

Do mistrzostw Polski zawsze przystępowałam w pełni skoncentrowana. Nie wyobrażałam sobie, żeby w nich nie wystartować. Tylko raz podczas dwudziestu lat nie stanęłam na starcie, w 2007 roku, z powodu złamanego obojczyka. Żal i rozczarowanie, tym bardziej, że nastawiałam się na zdobycie podwójnego złota. Koszulkę z orzełkiem założyłam dwukrotnie, co było wspaniałym przeżyciem. Po raz pierwszy w 2005 roku w Sobótce, drugi raz w 2008 roku w Złotoryi. Koszulka daje dodatkowe siły, motywację i przede wszystkim nie pozwala się poddać. To ogromny zaszczyt i honor.

Z którą zawodniczek toczyło się Pani najcięższe boje podczas profesjonalnej kariery na krajowym podwórku?

Przez te wszystkie lata trochę się ich nazbierało Na początku była to oczywiście Bogusia Matusiak, Monika Tyburska i np. Ania Skawińska czy Beata Jasińska. Potem przyszła pora na młodsze pokolenie z Madzią Zamolską i Gosią Jasińską na czele. Następnie czasy Kasi Pawłowskiej i Gieni Bujak, a na koniec Kasia Niewiadoma.

Po zakończeniu kariery zawodniczki została Pani trenerką. Obecnie trenuje Pani dziewczyny z MAT ATOM Deweloper Wrocław, gdzie osiągacie naprawdę doskonałe rezultaty. Jakie zauważa Pani różnice pomiędzy pracą zawodniczki a trenerki?

To bardzo ciekawe doświadczenie. Najpierw byłam tylko zawodniczką, przez ostatnie pięć lat kariery byłam zawodniczką i trenerką, a teraz jestem tylko trenerką. Będąc zawodniczką skupiałam się tylko na sobie, a będąc trenerką musze wziąć odpowiedzialność za sportowy rozwój kogoś innego. Jest to zdecydowanie trudniejsze, ponieważ nie siedzisz w ich skórze i głowie. Z niektórymi zawodniczkami od samego początku współpraca się układa, z innymi jest trochę ciężej, ale są i zawodniczki, z którymi ta współpraca się niestety nie układa. Z ręką na sercu przyznaję się, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie był okres, gdy trenowałam dziewczyny wciąż z nimi trenując i ścigając się wraz z nimi. Wtedy widzisz niemal wszystko.

Która z prowadzonych przez Panią zawodniczek zanotowała w ostatnim czasie największy progres?

Każda z naszych dziewczyn robi z roku na rok progres, ale niestety nie wszystkie umieją to wykorzystać. Jedne za mało wierzą w swój potencjał, inne boją się zaatakować, a jeszcze inne boją się wyjść ze strefy komfortu. Bardzo często ten jeden krok poza tę strefę dużo zmienia.

Obecnie panującą sytuacja na świecie związana z pandemią koronawirusa doprowadziła do tego, że odwoływanych jest coraz więcej wyścigów kolarskich (m.in. lubiany przez MAT ATOM Deweloper Wrocław – Tour de Feminin). Jak Pani drużyna odnajduje się w tym trudnym czasie, jak kontaktuje się Pani z zawodniczkami?

Czekamy, bo nic innego nie jesteśmy w stanie teraz zrobić. Dziewczyny cały czas trenują, nie tak intensywnie jak zazwyczaj o tej porze roku, ale są aktywne. To doskonały moment, by nadrobić zaległości związane np. ze stabilizacją. Jesteśmy w stałym kontakcie on-line lub telefonicznym. Jak do tej pory nie było większego spadku motywacji u dziewczyn, z czego jestem bardzo zadowolona. Wierzę, że w końcu staniemy na starcie.

Jak widać Paulina ma co wspominać. To osoba, która umiała odnosić sukcesy zarówno jako zawodniczka, jak i trenerka. Kolarstwu poświęciła dużą część swojego życia, co przyniosło jej wymierne efekty. Przez lata mogliśmy podziwiać ją na trasach i cieszyć się jej wspaniałymi sukcesami, a teraz pozostaje jej życzyć udanej współpracy z zawodniczkami, które trenuje. Oby sukcesów trenerskich było jak najwięcej.

Rozmawiał Mateusz Gruszeczka

Mateusz Gruszeczka - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.