Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Puchar Mazowsza MTB: Pogoda i frekwencja dopisały – komentarze po 1. rundzie cyklu

Puchar Mazowsza MTB: Pogoda i frekwencja dopisały – komentarze po 1. rundzie cyklu

Pierwsza runda Pucharu Mazowsza MTB przyniosła mnóstwo emocji. Warszawa Wesoła w miniony weekend przyjęła wielu kolarzy z różnych zakątków naszego kraju. Portal Rowerowa.pl zebrał komentarze od zawodników, którzy wzięli udział w tej rywalizacji.

Tekst przeczytasz w ok. 7 minut.

Udostępnij artykuł

Pierwsza runda Pucharu Mazowsza MTB przyniosła mnóstwo emocji. Warszawa Wesoła w miniony weekend przyjęła wielu kolarzy z różnych zakątków naszego kraju. Portal Rowerowa.pl zebrał komentarze od zawodników, którzy wzięli udział w tej rywalizacji.

Karol Ostaszewski (Warszawski Klub Kolarski, trzecie miejsce w elicie mężczyzn):Zawody były bardzo wymagające. Na starcie stanęło kilku mocnych kolarzy z polskiej czołówki XCO. Odważę się nawet powiedzieć, że poziom był zbliżony do typowych Pucharów Polski z 2019 roku. Patrząc na listę startową przed wyścigiem, widziałem szansę na podium, ale wiedziałem, że nie jest to oczywiste. Sądziłem, że walka rozegra się między mną, Krzysztofem Łukasikiem, Maciejem Jeziorskim oraz Michałem Toporem i dokładnie tak się stało. Trasę znałem dobrze, gdyż zdarza mi się na niej czasami trenować. Jest wymagająca fizycznie i technicznie. Każdy błąd kosztuje na niej bardzo dużo, ponieważ odrabianie strat jest tutaj prawie niemożliwe. Pogoda dołożyła swoje trzy grosze do trudności. Było bardzo ciepło i duszno. Wszystko złożyło się na doskonałe warunki do niezwykle zaciętej i ciekawej rywalizacji. Razem z moim trenerem, Wojciechem Marcjoniakiem, w okresie restrykcji ustaliliśmy plan działania, który zakładał minimalne korekty. Realizowałem wymagające jednostki treningowe, które normalnie wykonuję w okresie startowym. Byłem gotowy na nagłe rozpoczęcie sezonu i myślę, że mogę być z niego zadowolony. W okresie lockdownu zdecydowałem się spróbować wirtualnego ścigania, które okazało się wspaniałą zabawą, ale zupełnie niepasująca do specyfiki XCO.

Barbara Borowiecka (AK Team Seven, drugie miejsce w elicie kobiet): Celem oczywiście była walka o podium. Na wyścigach XCO ostatnio startowałam dwa lata temu, więc byłam ciekawa jak sobie poradzę. Pogoda dopisała. Było ciepło, a dzień wcześniej popadało. Deszcz się przydał, bo jest tam bardzo piaszczyste podłoże, przez co je lekko utwardził. Trasa bardzo fajnie poprowadzona. Praktycznie jeden długi singiel. Frekwencja mnie zaskoczyła. To było prawdziwe otwarcie sezonu. Pojawiło się sporo zawodników z różnych rejonów Polski. Myślę, że nie jeden Puchar Polski mógłby pozazdrościć takiej ilości kolarzy. W czasie restrykcji moje treningi lekko uległy zmianie. Na trenażerze jeździłam tylko dwa tygodnie w czasie kwarantanny. Potem po prostu unikałam ludzi. Jeździłam sama. Od początku maja trenuję mocno wspólnie z kolegami. Byłam ciekawa, w którym miejscu jestem na tle naszej polskiej elity.

Klaudia Czabok (Warszawski Klub Kolarski, pierwsze miejsce w elicie kobiet): Muszę przyznać, że wyścig cieszył się dużym zainteresowaniem. Ilość rywalek większa niż na nie jednym Pucharze Polski. Mimo to czułam się pewna. Wiedziałam, że jestem w dobrej dyspozycji. Moim atutem był fakt, że trasa ta to moja główna runda treningowa. Znałam jej każdy zakręt i każdy szerszy element, na którym można zawalczyć o pozycje.Trasa, wyznaczona przez Macieja Jeziorskiego, była w pełni naturalna, w stu procentach wykorzystująca okoliczny teren. Techniczna, ale bezpieczna. Idealna do trenowania, ale do ścigania już nieco trudniejsza. Bardzo wąska i kręta. Stanowiło to duże wyzwanie dla zawodników i organizatorów. Na każdym z wyścigów frekwencja zdecydowanie dopisała. Nigdy w historii Puchar Mazowsza nie liczył tylu startujących, co oczywiście bardzo cieszy. Mój trening w okresie pandemii nie różnił się znacząco od wczesnowiosennych przygotowań. W okresie największych obostrzeń jeździłam na Zwifcie i nawet wystartowałam tam w dwóch wirtualnych wyścigach. Trenowałam w lesie lub na szosie, zasłaniając nos i usta buffem. Poza treningami rowerowymi ćwiczyłam również w garażowej siłowni. Głód ścigania zdecydowanie rósł, im dłuższa była przerwa. Cieszę się, że już powoli wszystko wraca do normy. Nie mogę się doczekać kolejnych wyścigów. Mam nadzieję, że niebawem sezon ruszy pełną parą.

Remigiusz Ciok (Niezrzeszony Bike Team, drugie miejsce w kategorii Masters 1): Nigdy nie byłem na tej trasie wcześniej, ale bardzo mi się ona spodobała. Wiedziałem, że zmagania będą ciekawe, tym bardziej, gdy na starcie ogłoszono, że jedziemy aż sześć rund, co daje czas ścigania ponad godzinę i 20 minut. To długo, gdyż w Mastersach czas rywalizacji z reguły zamyka się w 50 minutach. Na każde zawody jadę, by walczyć o podium. Wiedziałem, że po tak długiej przerwie od startów dyspozycja każdego jest wielką niewiadomą. Do Warszawy przyjechało kilku krajowych wyjadaczy naszej kategorii. Chciałem się po prostu dobrze bawić. Oprawa zawodów stała na najwyższym poziomie. Wszystko szło sprawnie, łącznie z dekoracjami. Trasa została dobrze oszarfowana i przygotowana.Jedynym minusem było puszczenie na tak wąską drogę aż trzech wiekowych kategorii w tak małym odstępie czasowym, co trochę utrudniało jazdę na tak wąskiej i technicznej trasie. Sądzę, że start wspólny nieco wypaczył wyniki. Poziom rywalizacji dzięki solidnie trenującym kolegom zawsze jest wysoki. Pojawienie się na starcie Bogdana Czarnoty, Mirka Bieniasza i Arkadiusza Jasińskiego dawało gwarancję znakomitego ścigania. Trochę przespałem odjazd tego pierwszego, ale do końca go goniłem i ostatecznie niewiele mi zabrakło, z czego jestem zadowolony. Co do pogody, to niestety temperatura w okolicach 27 stopni nie jest moją wymarzoną, ponieważ zdecydowaną większość treningów wykonuję rano, pomiędzy godziną 6:00, a 8:45, dlatego deszcz i chłód w granicach 10 stopni byłyby dla mnie bardziej odpowiednie. Trzeba jednak sobie radzić w każdych warunkach, więc nie ma co narzekać. To, że będzie solidna frekwencja, było więcej niż pewne. Zawody odbyły się po tak długiej przerwie i to w centrum Polski, więc każdy chciał sprawdzić co i jak z jego aktualną formą. W ostatnim okresie poświęciłem sporo czasu na czerpanie przyjemności z samego jeżdżenia na wycieczki MTB, szlifowanie techniki zjazdowej i robienie szosowych kilometrów.

Julia Zięba (Hurom Sławno Accent, pierwsze miejsce w kategorii juniorek): Rywalizacja na trasie była bardzo ciekawa, chociaż najwięcej emocji przyniosła sama możliwość ponownego ścigania. Przed startem nie wiedziałam, czego się tak naprawdę spodziewać. Moja dyspozycja była niezła, ale trudno ocenić w jakiej formie są rywalki. Wygrana jest więc dla mnie miłą niespodzianką. Co do trasy, to znałam ją z poprzednich lat. Nie jest ona wyjątkowo trudna technicznie, ale ilość zakrętów i krótkich podjazdów sprawia, że w czasie wyścigu nie ma miejsca na dłuższy oddech. Przerwa sprawiła, że frekwencja dopisała, a pogoda była w sam raz. W okresie restrykcji ciągle śledziliśmy wytyczne Ministerstwa Zdrowia i staraliśmy się maksymalnie wykorzystać wszystkie możliwości treningu. Były ćwiczenia na trenażerach, trening siłowy w domu, a także indywidualne treningi w lesie na wcześniej ustalonej trasie i z włączonym lokalizatorem, tak, aby w razie potrzeby móc liczyć na szybką pomoc kogoś z ekipy, kto akurat jechał w kilkuminutowym odstępie za nami. Na pewno nudno nie było, ale cieszę się, że trenujemy już w miarę normalnie.

Komentarze zebrał: Maciej Mikołajczyk (Rowerowa.pl)

Maciej Mikołajczyk - Rowerowa.pl

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.