Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Tour de Pologne – czas na zmiany. Ileż można jeździć po tych samych drogach?

Tour de Pologne – czas na zmiany. Ileż można jeździć po tych samych drogach?

Kraków, Katowice, Bielsko-Biała, Bukowina Tatrzańska… Od wielu lat trasa największego wyścigu kolarskiego w Polsce wygląda bardzo podobnie. Kibice żartują, że to „Tour de Południe”.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Kraków, Katowice, Bielsko-Biała, Bukowina Tatrzańska… Od wielu lat trasa największego wyścigu kolarskiego w Polsce wygląda bardzo podobnie. Kibice żartują, że to „Tour de Południe”.

Czesław Lang wielokrotnie mi mówił, że chciałby pokazać wyścig w innych regionach Polski, ale nie do końca jest wola współpracy na linii organizator – lokalne władze – sponsorzy. A te trzy „nogi” muszą stać twardo na ziemi, aby przeprowadzić tak duże przedsięwzięcie, jak wyścig klasy World Tour. – Rozmawialiśmy np. z Wrocławiem – pamiętam rozmowę z Langiem z 2018 roku. – I co? Niewiele z tego wyszło, nie udało się nic konkretnego ustalić. Może w przyszłości.

Praktycznie od 2015 roku peleton jedzie po tych samych drogach (oczywiście z małymi korektami). Drogach Śląska i Małopolski. „Tour de Południe”, a nie „Tour de Pologne” żartują kibice. Kibice, którzy tęsknią za kolarskim świętem w swoich regionach – od Pomorza po Dolny Śląsk i od Suwalszczyzny po Wielkopolskę. Problem w tym, że Lang ma rację. Niezwykle ciężko jest zorganizować tak dużą imprezę bez wsparcia miast i sponsorów. Ba! Liczy się nawet liczba hoteli z odpowiednią liczbą gwiazdek w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.

– Nie da się zorganizować takiego wyścigu gdziekolwiek – mówią eksperci. – Nie można zawodników ulokować w hotelach, które są oddalone 200 czy 300 kilometrów od startu czy mety. Nie mogą oni spędzać zbyt wiele czasu na „transferach’, czyli jeżdżąc w autobusie. W Polsce niewiele regionów spełnia te warunki.

Ale plotki głoszą, że idzie nowe. Już w 2020 roku Lang chciał otworzyć się na nowe regiony. Oficjalnie nic nie powiedział, ale w środowisku mówiło się zarówno o Ścianie Wschodniej, jak i nawet starcie pierwszego etapu w Gdańsku. Ostatecznie pandemia koronawirusa spowodowała, że Lang postawił na zgrane karty. To nie był czas na eksperymenty. Restrykcyjne zasady bezpieczeństwa przyjęte przez Międzynarodową Unię Kolarską zdecydowały, że Lang Team wolał pojechać w sprawdzony teren niż szukać nowych wyzwań.

Jak będzie za rok? Zakładając, że pandemia nam odpuści, to w końcu czeka nas odświeżenie trasy. Tak się wydaje. Trzy tygodnie temu (na początku listopada 2020) Lang odwiedził Podkarpacie. – Rozmawiałem z marszałkiem tego województwa na temat przyszłorocznej edycji TdP – oficjalnie poinformował.

Burmistrz Ustrzyk Dolnych, Bartosz Romowicz, potwierdził, że „coś jest na rzeczy”, powiedział dziennikarzom: – TdP 2021 w naszym mieście? Wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Co to oznacza? Najprawdopodobniej peleton złożony z najlepszych kolarzy świata pojawi się w Bieszczadach. Po raz ostatni TdP jechał tutaj w… 1995 roku. Wówczas wyścig wygrał Zbigniew Spruch, w peletonie jechali m.im. Dariusz Baranowski, Tomasz Brożyna czy Marek Leśniewski. Zamość, Przeworsk, Sanok – te miasta na ćwierć wieku wypadły z kręgu zainteresowań największego wyścigu w Polsce.

Nie znamy jeszcze nawet zarysu trasy przyszłorocznej edycji Wyścigu Dookoła Polski, ale dobrze, że organizatorzy zauważyli narzekania kibiców. Zauważyli, że nie można ciągle jeździć po tych samych trasach, w tych samych regionach, bo to zabija sam wyścig. W 2021 roku Bieszczady, a potem? Może powrót w Karkonosze, może odkrycie Pomorza, byłoby też świetnie wjechać na Suwalszczyznę i wykorzystać piękne trasy gravelowe? Oby!

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.