Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Wstyd jeździć rowerem elektrycznym? A gdzie tam, e-rower może nam pomóc

Wstyd jeździć rowerem elektrycznym? A gdzie tam, e-rower może nam pomóc

Rowery z silniczkiem zdobywają coraz większą liczbę zwolenników. Ten sprzęt jest jedyną szansą dla wielu ludzi. Szansą na aktywne życie.

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Rowery z silniczkiem zdobywają coraz większą liczbę zwolenników. Ten sprzęt jest jedyną szansą dla wielu ludzi. Szansą na aktywne życie.

Pamiętam taką sytuację, sprzed mniej więcej czterech, może pięciu lat. Jechałem na rowerze szosowym od strony Istebnej do Wisły, na jednej z „hopek” jeszcze przed Kubalonką wyprzedziła mnie starsza pani (tak, wiem, niegrzecznie jest komukolwiek wypominać wiek, a zwłaszcza kobietom, jednak wybaczcie, ale przymiotnik „starsza” odpowiednio buduje napięcie tego tekstu). Z uśmiechem na ustach, pedałując lekko, z gracją, w cywilnych ubraniach i z koszem pełnym zakupów po prostu przejechała obok z prędkością pewnie w okolicach 20 km/h, skoro ja męczyłem się, aby utrzymać 10-12 km/h na 10-15 procentowej ściance.
O mało nie spadłem z roweru! Jak to możliwe? O co chodzi? Kto to był? W mojej głowie kłębiły się pytania. Nie rozumiałem tej sytuacji. Aż nagle nadeszło olśnienie – no tak, to musiał być rower elektryczny, tzw. e-bike. I wszystko zaczęło się zazębiać. Skoro pani mieszka w górach, ma do najbliższego sklepu powiedzmy trzy kilometry, ale te trzy kilometry to w większości wspinaczka o nieludzkim nachyleniu, nie pozostaje nic innego, jak posiadać auto, motor, korzystać z PKS-u, albo mieć rower elektryczny. Eureka.
E-bike powoli zdobywają nasz rynek. Powoli? W 2019 roku co piąty produkowany w Europie rower miał napęd elektryczny. Dla porównania, pięć lat wcześniej (2014) ten udział wynosił jedynie 7,5%. Skok jest zauważalny gołym okiem.
Po co nam w ogóle rowery elektryczne? Przecież są ciężkie, nieporęczne, kto by na tym chciał jeździć? A tak w ogóle to wstyd czegoś takiego używać. To ujma na honorze rowerzysty, by się sztucznie wspomagać. Już słyszę te lamenty. Też do niedawna tak myślałem. Spotkanie z „panią w górach” całkowicie zmieniło moje podejście do tematu.
E-bike rozpycha się łokciami przede wszystkim w sferze transportowej. Nasze miasta są coraz bardziej zakorkowane, nie ma już miejsca na kolejne samochody, tracimy multum czasu na dojazd do i z pracy. A będzie jeszcze gorzej. Fachowcy przewidują większą urbanizację w kolejnych latach. Nawet skutery nie są już skuteczne. Też stoją w korkach. E-bike to co innego. Można w miarę szybko i w miarę bezpiecznie (zasięg takich rowerów to już nawet ponad 200 km) dotrzeć do pracy, nawet w garniturze.
Ale rower elektryczny może także pomóc w rekreacji. Popularność elektrycznych szos, górali czy graveli rośnie wprost proporcjonalnie z wiekiem użytkownika. Czemu powiedzmy 50-latek ma rezygnować z 100-kilometrowej przejażdżki w górach naszpikowanej wymagającymi podjazdami? Czemu ma nie wybrać się w wakacje na tygodniowy rajd, gdzie codziennie będzie łykał kolejne kilometry? Tylko dlatego, że forma już nie ta, co 10 lat wcześniej? A może dlatego, że choruje na serce i wielki wysiłek nie jest wskazany?
No właśnie nie, powinien jeździć, powinien aktywnie spędzać czas – odpowie każdy lekarz.
I tutaj z pomocą przychodzą nasze rowery – dopowie z kolei dobry sprzedawca z branży rowerów elektrycznych.
E-bike jest często jedyną szansą na aktywne życie. Czemu ludzie mają z niej nie skorzystać? Pomyślmy o tym zanim z pogardą potraktujemy kolarza na rowerze elektrycznym.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.