W Polsce bardzo często (zwłaszcza zimą) mówimy o fatalnej jakości powietrza. Kopcące piece ogrzewające nasze domy, korki komunikacyjne, w których stoją często pełnoletnie samochody, w końcu przemysł. Nie jest dobrze. We wszelkich rankingach jesteśmy na szarym końcu Europy.
Co to ma wspólnego z jazdą na rowerze? Ano ma. Zostawiamy przecież ślad węglowy (suma gazów cieplarnianych wywołanych pośrednio lub bezpośrednio przez każdego z nas). Mówiąc bardziej obrazowo: ślad węglowy Kowalskiego, to jego udział w niszczeniu planety. Żeby było jasne, nie tylko Kowalski niszczy planetę. Robię to również ja, sprzedawczyni z Lidla, nauczyciel fizyki z najbliższego liceum, itd., itd.
Gorąca kąpiel (bo trzeba wodę nagrzać)? Zakup ekskluzywnych krewetek z dalekiej Japonii (bo trzeba je przetransportować do Polski)? Przejazd do pracy samochodem mimo że z domu to całe trzy kilometry (bo spalamy paliwo)? To wszystko składa się na nasz osobisty udział w truciu naszej ukochanej ziemi.
W marcowym wydaniu „Global Environmental Change” opublikowano najnowsze badania przeprowadzone w siedmiu dużych, europejskich miastach. Zespół na czele z dr Christianem Brandem z Uniwersytetu Oksfordzkiego dowiódł, że każdy z nas może ograniczyć swój ślad węglowy o pół tony (a to aż kilkadziesiąt procent naszego śladu pochodzącego z transportu), jeżeli raz w tygodniu zamiast samochodu wybierzemy rower, jadąc do pracy.
Raz w tygodniu! Tylko raz w tygodniu. Co to dla nas, rowerzystów? Sama przyjemność. Z jednej strony robimy to, co kochamy, z drugiej jednocześnie mamy realny wpływ na jakoś powietrza, które wdychamy. Czy naprawdę trzeba jeszcze kogoś namawiać? Przecież to samo zdrowie.
Ci, którzy są nastawieni antyekologicznie i dostają drgawki na samą myśl o „zielonych”, niech pomyślą o innych plusach dojazdu do pracy rowerem. – To najlepszy i często najszybszy sposób poruszania się po miastach, to lekarstwo zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego, a także świetne narzędzie w walce z otyłością – dodała dr Audrey de Nazelle, współautorka badań opublikowanych właśnie w „Global Environmental Change”.
Panie i Panowie – na rowery! Zwłaszcza że aura na zewnątrz coraz częściej do tego zachęca. Nie dajcie się prosić.