Zaprezentowano trasę 77. Tour de Pologne. Wyścig odbędzie się w dniach 5 – 9 sierpnia i został on skrócony z siedmiu do pięciu etapów, bo tego wymagał kalendarz Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI).
O wyścigu, jego nowych uwarunkowaniach mówi dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang.
– Było dużo myślenia na temat nowej trasy? Czy ciężko było ją ograniczyć o dwa etapy?
– Na pewno tak. Chcieliśmy zostawić charakter wyścigu, by był on mocny. Dni się wprawdzie zmniejszyły, ale biorąc pod uwagę kilometraż, to pociągnęliśmy do góry. Ostatnie trzy etapy są i ładne, i ciężkie.
– Chciał pan zachować ten charakter wyścigu, to czym się on cechował przez lata – a więc płaskie etapy i góry.
– Tak, chciałem zachować charakter wyścigu, stąd konsultacje z grupami zawodowymi, kolarzami. Wszyscy są głodni ścigania się, dlatego skonstruowaliśmy jak najcięższy wyścig w naszych warunkach.
– Bukowina Tatrzańska, Zakopane i oczywiście Kraków musiały być na trasie?
– Tak, Kraków to nasza stolica. Jest tym dla Tour e Pologne czym Paryż dla Tour de France. Meta jak zwykle przy Błoniach.
– Jest nowość – etap z Opola.
– Tak, przez górę św. Anny do Zabrza. Chcemy rozszerzać naszą ofertę.
– Ma pan zapewniania od grup, że na pewno przyjadą?
– Jest taki regulamin, że jak jesteś grupą World Touru, to musisz przyjechać, nie możesz odpuścić, a organizator musi cię przyjąć.
– Kto oprócz reprezentacji Polski będzie miał „dziką kartę”?
– Gazprom-RusVelo i Team Novo Nordisk.
– Grupy pojadą w 7-osobowych składach?
– Tak jak co roku, nic się nie zmieniło.
– Wiadomo, jak trudny mamy czas, trzeba ten wyścig rozegrać w reżimie sanitarnym. Nie będzie kolumny reklamowej, widzów na starcie i mecie. To bardzo będzie rzutowało na odbiór wyścigu?
– Myślę, że skoncentrujemy się na przekazie telewizyjnym, internetowym. Wiadomo, że mety zawsze były widowiskowe, barwne. Zapraszamy wszystkich, nie jakoś tłumnie, z zachowaniem warunków bezpieczeństwa, by oglądali rundy. Wyścig bardzo na tym nie ucierpi. Jeśli dobrze to pokażemy, dobrze sprzedamy w mediach to myślę, że ludzie będą bardzo zadowoleni.
– Nie będzie też uroczystej prezentacji.
– Niestety nie, będzie w mediach.
– Startujecie 5 sierpnia w rocznicę tragicznego wypadku Bjoerga Lambrechta, który przed rokiem zginął właśnie 5 sierpnia na trasie Tour de Pologne. To, rozumiem nieprzypadkowa sprawa?
– To zupełnie przypadkowa sprawa. Pan Bóg tak kieruje, to przeznaczenie. Moja córka Agata zajmuje się ustalaniem kalendarza z Międzynarodową Unią Kolarską, jest w komisji do spraw wyścigów z cyklu World Tour. Agata walczyła o termin, aż się znalazł taki, który by się nie „wcinał” np. w Tour de France. Chodziło o to, by był pierwszy po odmrożeniu startów. Udało się nam to przeforsować. Jak poznaliśmy datę, to zwróciliśmy uwagę na to, że jest to w ten sam dzień i z tego samego miejsca startu – Stadionu Śląskiego Chorzów. Minie równy rok od tamtych wydarzeń. To jakieś przeznaczenie, Lambrecht „działał”. Z kalendarza zostało tylko pięciu graczy, jeśli chodzi o wyścigi etapowe – Francuzi z Tour de France, Włosi z Giro d’Italia, Hiszpanie z Vueltą a Espana, przedstawiciele Beneluksu i my. Wypadli Anglicy, Niemcy, Szwajcarzy i wielu wielu innych. Świadczy to o tym, że mamy duże zaufanie wśród władz UCI i kolarzy, że oni chcą się tu ścigać.
– Wyścig był reklamowany jako wyścig upamiętniający setną rocznicę urodzin Jana Pawła II. Jak teraz do tego podchodzicie?
W naszym nastawieniu nic się nie zmieniło, startujemy z jednym z etapów z Wadowic, przejeżdżamy przez takie miejsca jak Kalwaria Zebrzydowska, Góra św. Anny, dojeżdżamy do Krakowa. Są to miejsca bliskie Janowi Pawłowi II.
– Nie będzie niestety Tour de Pologn amatorów.
– Niestety nie, ale będziemy mieli Tour de Pologne junior – dzieci i młodzież będą mogły się pościgać tak, jak zawodowcy na rundach. Wystąpi 150 zawodników z klubów. Będą cztery etapy. A amatorzy będą mieli 12 września wyścig przy okazji Orlen Wyścigu Narodów w Rzeszowie.