Mając kilka lat zakochał się w Wyścigu Pokoju. A właściwie w… – Widok peletonu, szum przerzutek, łańcuchów i kół, które dają specyficzny odgłos, kiedy jedzie cała grupa, tak mi się spodobał, że chciałem zostać kolarzem – Lech Piasecki przyznał w rozmowie z Onetem.
To było mniej więcej 50 lat temu, na początku lat 70. XX wieku. Mały Lech był zabierany przez ojca „na górkę za miasto” i stamtąd obserwowali wielokolorowy peleton złożonych z reprezentantów Polski, Związku Radzieckiego, Czechosłowacji czy Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Kilka lat później (1980) został mistrzem Polski juniorów w jeździe na czas i to było dowodem, że narodził się wielki zawodnik. Piasecki miał wszelkie „papiery”, aby osiągać sukcesy nie tylko na arenie krajowej, ale i międzynarodowej. Zobaczyli to również trenerzy, a zwłaszcza Ryszard Szurkowski, który w 1985 roku poprowadził go do wygranej w klasyfikacji generalnej Wyścigu Pokoju. 24-latek wygrał imprezę, która spowodowała, że jako kilkulatek zakochał się w kolarstwie. I tak historia zatoczyła – nomen omen – koło.
– Kiedy Szurkowski objął kadrę narodową i spowodował, że wstąpiła w nas wszystkich wielka wola walki. On uświadomił nam to, że jesteśmy najlepsi, że możemy i potrafimy zwyciężać – do dzisiaj podkreśla Piasecki.
Wygrana w najbardziej prestiżowym wyścigu dla amatorów ruszyła lawinę. Lawinę sukcesów. W tym samym roku (1985) zdobył złoty medal mistrzostw świata amatorów i… W bardzo młodym wieku podpisał kontrakt zawodowy. Władze PRL-u zgodziły się, by wyjechał do Włoch i tam ścigał się w barwach Del Tongo.
Piasecki wszedł w zupełnie inny świat. Do tej pory ścigał się z rywalami z bloku komunistycznego, nagle pojawił się w peletonie złożonym z Francuzów, Włochów, Hiszpanów czy Niemców. Nie przestraszył się. W 1987 roku jako pierwszy – i do dzisiaj mimo upływu wielu lat jest nadal jedynym! – Polak założył żółtą koszulkę lidera w największym wyścigu świata, Tour de France.
Nosił ją przez dwa dni. Tak po latach wspominał to historyczne wydarzenie: – zająłem drugie miejsce w prologu, przegrywając o dwie setne sekundy. Na kolejnym odcinku zabrałem się w ucieczkę, która dojechała do mety przed peletonem i dzięki temu założyłem żółty trykot.
Kolejnego dnia koszulkę utrzymał, bo odbyła się drużynowa jazda na czas, a jego ekipa zajęła wysokie – drugie – miejsce. Na 3. etapie przyjechał w peletonie, który stracił prawie 6 minut do ucieczki. Piasecki musiał oddać koszulkę lidera Erichowi Maechlerowi, zawodnikowi, który był w wielkie formie, przecież w tym samym roku wygrał monument Mediolan – San Remo.
Oczywiście „dwudniowa” koszulka lidera TdF, to nie koniec sukcesów Piaseckiego w zawodowym peletonie. Wygrał w sumie 56 wyścigów (niektóre źródła mówią o 58), m.in. pięć etapów w Giro d’Italia. Był wyśmienitym czasowcem. W 1988 roku wywalczył drugie w swojej karierze złoto mistrzostw świata. Tym razem na… torze. I wśród zawodowców. Wygrał wyścig na 5000 m na dochodzenie.
Nie mając jeszcze 30 lat (w kwietniu 1991 roku) ogłosił zakończenie kariery. Po latach sam przyznał, że decyzja była nieco pochopna. – To zdecydowanie za wcześnie. Mogłem jeszcze odnieść wiele sukcesów. Być może gdybym przetrzymał dwa, trzy miesiące, to może ścigałbym się dalej – powiedział w jednym z wywiadów.