Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Miał być pierwszym Polakiem, który wygra Tour de France

Miał być pierwszym Polakiem, który wygra Tour de France

- Joachim Halupczok wygra „Wielką Pętlę”, on jeździ jak Eddy...
Tekst przeczytasz w ok. 4 minuty.

Udostępnij artykuł

Joachim Halupczok wygra „Wielką Pętlę”, on jeździ jak Eddy Merckx – tak 30 lat temu pisały największe światowe tytuły. Włoska „La Gazzetta Dello Sport”, francuski „L’Equipe” czy niemiecki „Die Welt”.

Nie wygrał. Odszedł zbyt wcześnie. Nie miał jeszcze 26 lat, zasłabł nagle w opolskiej hali „Okrąglak” podczas lekkiej rozgrzewki przed towarzyskim turniejem piłkarskim, zmarł kilkanaście minut później w karetce. Tym razem nie zdążył. Nie dojechał do szpitala na czas. Przegrał walkę z czasem, zupełnie inaczej niż podczas kariery sportowej. 5.02.1994 – ta data na stałe wpisała się do historii polskiego sportu. Smutnej historii.

Do dzisiaj mam łzy w oczach, kiedy wspominam Achima. Przejechaliśmy wspólnie tyle kilometrów… – Cezary Zamana nadal, po tylu latach, nie ukrywa smutku.

Halupczok był fenomenem. Jako kolarz-amator jeździł zaledwie kilka lat. A w tym czasie zdążył osiągnąć wszystko, co mógł. Wywalczył srebrny medal podczas igrzysk olimpijskich w Seulu (jazda drużynowa na czas). Jechał w zespole z Zenonem Jaskułą, Markiem Leśniewskim i Andrzejem Sypytkowskim. Dokładnie w tym samym składzie rok później zdobył srebro podczas mistrzostw świata w Chambery. Na tych MŚ wywalczył również złoto w wyścigu ze startu wspólnego. Poza tym był mistrzem Polski, nie tylko na szosie, ale także w przełajach (w wieku juniora).

Aż „strach” pomyśleć, co Achim mógł osiągnąć jako zawodowiec – mówi Czesław Lang.

Halupczok skorzystał z tego, że upadł PRL i mógł wyjechać na zachód, podpisać umowę i rozpocząć bez przeszkód karierę zawodową. Już w pierwszym sezonie (1990) trafił do polsko-włoskiej grupy zawodowej: Diana-Colnago-Animex i pojechał w Giro d’Italia. Był nawet wiceliderem, przewodził w klasyfikacji młodzieżowej, ale musiał się wycofać. Nie dojechał do końca, bo odezwało się kolano. Nie dał rady jechać.

Sezon 1990 to nie tylko imponująca forma w Giro, ale także 14. miejsce w Paryż-Roubaix (nadal najwyższe w historii polskiego kolarstwa, w 1999 roku ten wynik „wyrównał” Zbigniew Spruch), a także ósme miejsce w klasyfikacji końcowej Giro del Trentino (przed Johanem Bruyneelem, Gianni Faresinem czy Franco Chiocciolim, a za Claudio Chiapuccim, Piotrem Ugriumowem czy legendarnym Giannim Bugno).

Zagraniczni dziennikarze jednogłośnie orzekli, że w zawodowym peletonie pojawił nowy Eddy Merckx. Wróżyli mu długą karierę i setki wielkich sukcesów.

Jesienią 1990 roku – zaledwie kilka miesięcy od debiutu wśród zawodowców – nadszedł wyrok. Lekarze wykryli u niego poważne problemy z sercem. Okazało się, że kolarz ma arytmię. Pierwsze zalecenie: 4-miesięczna przerwa od treningów. Ta przerwa wydłużyła się do ponad roku, Halupczok stracił sezon.

Wrócił w 1992 roku, przejechał nawet Vueltę a Espana (64. miejsce w klasyfikacji generalnej, był bez formy), potem zajął wysokie, piąte miejsce w GP du Midi-Libre (wyprzedził m.in. Richarda Virenque’a, późniejszego triumfatora siedmiu etapów Tour de France). Wydawało się, że wszystko wraca do normy.

Niestety, jesienią 1992 roku usłyszał od lekarzy: „całkowity zakaz uprawiania sportu wyczynowego”. To nie wszystko. Zakazali mu w ogóle wysiłku i zalecili, aby o siebie dbał, bo jak nie, to śmierć szybko może go dopaść. Dopadła go niespełna dwa lata później.

Kibice pamiętają o Halupczoku, o pierwszym Polaku, który mógł wygrać największy wyścig świata – „Tour de France”. W rodzinnych Niwkach postawili mu pomnik, w Opolu natomiast jego imię nosi most dla pieszych i rowerzystów. Był nawet pomysł, aby został patronem opolskiego „Okrąglaka”, ale ostatecznie nazwa tej hali sportowej została wystawiona na sprzedaż.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.