Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Nie jesteśmy z cukru, czyli jak bezpiecznie jeździć rowerem w deszczu

Nie jesteśmy z cukru, czyli jak bezpiecznie jeździć rowerem w deszczu

Tegoroczna wiosna jak na razie nie rozpieszcza. Mało jest naprawdę ciepłych i suchych dni. Raczej przeważa deszcz i silny wiatr. Czy to oznacza, że mamy odstawić rower w kąt i czekać na lato? A gdzie tam…

Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.

Udostępnij artykuł

Tegoroczna wiosna jak na razie nie rozpieszcza. Mało jest naprawdę ciepłych i suchych dni. Raczej przeważa deszcz i silny wiatr. Czy to oznacza, że mamy odstawić rower w kąt i czekać na lato? A gdzie tam…
Jest koniec kwietnia, a tak naprawdę dni, w których mogłem „na krótko” pojeździć na rowerze szosowym było zaledwie kilka. Dwa, może trzy. Dni, w których w ogóle można było wybrać się na dwa kółka bez ryzyka deszczowej kąpieli też było niewiele więcej. No cóż, „kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata”. Tylko w tym roku tak wyszło, że nie doczekaliśmy się na tę drugą część ludowego powiedzenia.
Czy to oznacza, że rower ma stać w garażu i czekać na lepsze czasy? Nie. Zobaczcie na kraje skandynawskie, na Holandię, Belgię. Tam deszcz występuje o wiele częściej niż w naszym kraju. A na rowerze jeździ praktycznie każdy: od pięcioletniego berbecia, po 90-letniego statycznego emeryta. Jak to możliwe?
Trzeba przede wszystkim pamiętać o kilku zasadach bezpieczeństwa. Nie pchajmy się niepotrzebnie na zalane i pełne samochodów ulice, jeżeli nie ma takiej konieczności. Ktoś powie: no dobra, ale nie zawsze obok jest ścieżka rowerowa. Nie zawsze. Ale często jest chodnik.
A zgodnie z art. 33 Prawa o Ruchu Drogowym „Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jest dozwolone wyjątkowo, gdy (…) warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła)”. Oczywiście musimy wówczas jechać wolniej i ustępować pierwszeństwa pieszym.
Jak nie ma ścieżki rowerowej, ani chodnika wówczas musimy uważać na kałuże (nigdy nie wiadomo, jak głęboka jest pod nimi wyrwa), pędzące samochody, które mogą nas po prostu zalać oraz zadbać o odpowiednią widoczność. Uważajmy też na opony, bo one zwłaszcza w szosówkach potrafią zamienić rower w… łyżwy.
Odblaski, dobre lampki, ale również jaskrawe kurtki przeciwdeszczowe czy peleryny to konieczność. Konieczność, która uratuje nam nie tylko zdrowie (nie przemokniemy), ale też życie (kierowcy o wiele wcześniej nas zauważą i będą mogli ominąć). Nie zapominajmy również o błotnikach, które pozwolą nam ograniczyć strumień wody, który przeszkadza podczas jazdy,
Jeżeli tylko możemy (bo np. nie jedziemy akurat do pracy), to wybierajmy na trening mniej uczęszczane drogi, albo wręcz alejki parkowe czy dukty leśne. Wszędzie tam będzie o wiele bezpieczniej, a zmęczyć się można podobnie jak podczas 100-km treningu szosowego.
I wypatrujmy lata. Ono już jest za rogiem.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.