Szczecin, Tychy, Dębica, Włocławek, Będzin, Rzeszów, Dąbrówka… Lista miejscowości, w...
Tekst przeczytasz w ok. 3 minuty.
Szczecin, Tychy, Dębica, Włocławek, Będzin, Rzeszów, Dąbrówka… Lista miejscowości, w których właśnie powstały lub mają powstać tory rowerowe (tzw. pumptracki) imponuje. To ważny krok w rozwoju polskiego kolarstwa.
Pamiętacie akcję „Orlik 2012”? W całym kraju powstało ponad 2,5 tysiąca boisk piłkarskich. Korzystają z nich zarówno dzieci, młodzież, ale także i dorośli. Nie byłoby wielu akademii piłkarskich, gdyby nie te boiska. Nie byłoby, bo w miastach od zawsze brakowało infrastruktury sportowej. Nie byłoby także rekreacji dorosłych. Wielu z nas raz czy dwa razy w tygodniu spotyka się ze znajomymi i biegając za piłką spala nadprogramowe kalorie. Generalnie, trudno znaleźć słaby punkt w tym projekcie, który dał polskiej piłce nożnej potężnego – nomen omen – kopa.
Obecnie w Polsce powstają mini tory rowerowe, tzw. pumptracki. To nie jest zorganizowana akcja ministerialna, a szkoda. To efekt działań poszczególnych samorządów. Miasta, miasteczka, a nawet wsie chcą w ten sposób zachęcić ludzi do ruszenia się z domu, chcą zaktywizować fizycznie dzieci. Dlatego budują – między innymi – pumptracki.
I słusznie. Nie jestem specjalistą – nie będę udawał – od tego typu torów. Nie znam się na rozwiązaniach technicznych. Nie wiem czy wszystkie są dobrze zbudowane czy nie. Postanowiłem jednak organoleptycznie sprawdzić fenomen pumptracków. Wybrałem się kilka miesięcy temu na jeden z nich – na katowickim osiedlu Witosa. Zabrałem ze sobą dwie córki-bliźniaczki, w wieku 11 lat. I jak?
O Jeeezu. Ależ to była dla nich zabawa. Jeździły jak szalone, cieszyły się każdym zakrętem, każdą muldą. W dowolnej chwili mogły też na chwilę odłożyć rower, wskoczyć na hulajnogę czy deskorolkę i kontynuować zabawę. Nie powiem, sam spróbowałem. Fantastyczne uczucie. A jak uczy techniki jazdy… Wow.
Po tym jednym wypadzie (choć potem było ich więcej, a okazało się, że i w najbliższej okolicy mojego zamieszkania jest skatepark z elementami rowerowymi) przekonałem się, że to przyszłość polskiego kolarstwa. Nie potrzebujemy budowania kolejnych, wielkich torów kolarskich (jak w Pruszkowie), w końcu nie potrzebujemy wielkich imprez sportowych dla zawodowców (mamy Tour de Pologne i to wystarczy). Potrzebujemy obiektów dla mas. Kolarskich Orlików. Super, że lokalne władze zabrały się za to. Super, że nie żałują 100-200 tysięcy złotych na ich budowę. Super, że pumptracki powstają jak grzyby po deszczu.
Dzieci mają świetną zabawę, zarażają się miłością do roweru. A przecież o to nam właśnie chodzi. Niech się jak najwięcej ruszają. A czy z tych milionów zadowolonych dzieciaków wyrośnie jeden czy kilku Szurkowskich? To już inna sprawa. Mimo wszystko mniej ważna niż to, że wyrosną przede wszystkim dorośli, którzy zamiast piwa, chipsów, telewizji i kanapy wybiorą w przyszłości rower.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty