Cała Polska Rowerowa.pl - portal kolarski i rowerowy

Tomasz Marczyński: Remco Evenepoel już ma status gwiazdy

Tomasz Marczyński: Remco Evenepoel już ma status gwiazdy

Tomasz Marczyński z Lotto Soudal nie ukończył 77. Tour de...
Tekst przeczytasz w ok. 6 minut.

Udostępnij artykuł

Tomasz Marczyński z Lotto Soudal nie ukończył 77. Tour de Pologne, uczestnicząc w kraksie na przedostatnim etapie. A miał szanse na wysokie miejsce, tracąc wówczas w klasyfikacji generalnej tylko 10 s. do lidera.

Rowerowa.pl: Jak pańskie zdrowie po tym fatalnym upadku?

Tomasz Marczyński: Dziękuję, jest już dobrze, w poniedziałek wyjechałem nawet na rower. Myślę, że w sobotę wystartuję wyścigu Il Lombardia. Miałem ogólne potłuczenia, najbardziej biodro, trochę żebro, były obtarcia.

Jak doszło do tego wypadku?

Zawodnicy się przepychali, by być jak najbardziej z przodu, by z jak najwyższej pozycji rozpocząć wspinaczkę pod Gliczarów. Była grupa Ineos z liderem i na 15. pozycji doszło do kraksy, na samym przodzie.

Rzadko zdarzają się kraksy akurat w takim miejscu peletonu.

No właśnie, raczej z tyłu, ale była przepychanka i doszło do upadku, niestety. Przez 5 minut w ogóle nie mogłem stanąć na nogi. Potem się pozbierałem, ale nie było już sensu jechać, wyścig się już rozstrzygnął. Zresztą lekarz też zdecydował, że nie warto, bym jechał. Szkoda, bo czułem się naprawdę dobrze, żałuję, że tak to się poukładało, ale co zrobić? Taki jest sport…

W ogóle był to nerwowy Tour de Pologne. Pomijam już pierwszy etap, na którym doszło do wyjątkowo źle wyglądającej kraksy na mecie gdy Dylan Groenwegen wjechał w Fabio Jakobsena, ale w ogóle było sporo upadków.

Tak, na samym pierwszym etapie było około dwudziestu kraks.

Czym to było spowodowane? Tym, że to pierwszy wyścig po pandemii tej klasy i każdy chciał walczyć o punkty za wszelką cenę?

To był w ogóle jeden z pierwszych wyścigów. Ich nie ma teraz dużo w kalendarzu. Zawodnicy, którzy chcą przedłużyć kontrakty, chcą jak najszybciej pokazać się z jak najlepszej strony. Każdy idzie na całość.

A jakby pan skomentował bandycki wręcz atak Groenewegena? Jak pan to odbiera?

Pechowo to się wszystko poukładało. Akurat takich przypadków – zjeżdżania z toru jazdy, „zamykania” kogoś przy bandzie jest więcej w kolarstwie, tylko, że żaden z nich nie skończył się czymś takim. Ze względu na skutki tego wypadku zwrócono na niego szczególną uwagę. Oczywiście, to było jak najbardziej nie fair zagranie Groenewegena, jego wina. Nie próbuje go usprawiedliwiać. Myślę, że podjęto słuszną decyzję o zawieszeniu go. Wyrzucenie z wyścigu to była minimalna kara, na którą zasłużył. Myślę, że jest mu przykro i żałuje tego, co zrobił. W ferworze walki adrenalina skacze i człowiek nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji. Dla Groenewegena myślę, że nie jest to łatwe przeżycie.

Jak ocenia pan postawę Polaków? Rafał Majka miał chrapkę na podium, ostatecznie był 4. Z kolei zaskoczył Kamil Małecki, który był 6.

Tak, Kamil bardzo dobrze pojechał, nieźle taktycznie rozegrał czwarty etap zabierając się w ucieczkę i potem został z przodu. Pierwszą część dystansu pojechaliśmy w miarę wolno, a w momencie, w którym nastąpił decydujący atak, on był z przodu i potem jechał równo. To bardzo utalentowany zawodnik, który w przyszłości może być dobry jeśli będzie się tak dalej rozwijał.

To był jeden z ciekawszych Tourów w ostatnich latach dzięki nieprawdopodobnej akcji młodego Remco Evenepoela. Czy przed wyścigiem sądził pan, że on może wygrać?

Jak najbardziej, widziałem jego jazdę podczas Vuelta Burgos tydzień przed Tour de Pologne. Był już niesamowicie mocny, wygrywał z góralami takimi jak Landa, Carapaz. Wiadomo było, że jest w wielkiej formie. W ogóle ci kolarze, którzy przejechali już Vueltę Burgos z CCC, Ineos, czy Remko, ten tydzień rytmu wyścigowego, który mieli przed TdP na pewno przemawiał za nimi. Remco był od samego początku jednym z faworytów i tylko to potwierdził.

Wykonał odważną szarżę mając za plecami Rafała Majkę, Simona Yatesa, Jakoba Fulgsanga. Trzeba mieć dużą wiarę we własne umiejętności, by przez 50 km podjąć taką walkę.

Tak, ale wiele zależało od ukształtowania terenu. Oprócz Gliczarowa i drugiego podjazdu w Rzepiskach ta runda była troszeczkę łatwiejsza niż dawniej. To runda dla kolarza, który potrafi szybko jeździć. A on potrafi, bo jest specjalistą od jazdy na czas. Wybrał dobry moment, zyskiwał przewagę, na podjazdach nic nie tracił, a na płaskim zyskiwał. Pojechał fenomenalnie. Trzeba przyznać, że to jest ogromny talent. W tym roku uczestniczył w czterech wyścigach i wszystkie wygrał.

Jest pan zawodnikiem belgijskiej grupy, świetnie zna pan środowisko. Czy Evenepoel ma w swoim kraju status gwiazdy?

Na pewno. To jest kolarz, który w tak młodym wieku już osiągnął wiele. W tamtym roku, mając 19 lat, będąc pierwszy rok zawodowcem został mistrzem Europy w jeździe na czas i wicemistrzem świata w tej specjalności. Wygrał Classica San Sebastian, wyścig elitarny, ciężki. To jest niesamowity talent. Aż trudno pomyśleć, co on będzie robił za rok czy dwa, jak będzie się tak rozwijał. Jak układać się będzie jego kariera? To jest fenomen, który spotyka się raz na kilkadziesiąt lat.

Jest w ogóle młoda fala w kolarstwie – on, także Egon Bernal, zwycięzca Tour de France, są inni.

Trzeba się liczyć z tym, że ci, którzy wygrywali jeszcze kilka lat temu, są starsi, bliżej są 40-tki niż 30-tki więc fizjologicznie nie mogą mieć takiej wydolności, jak organizmy trochę młodsze. To jest dobre, że pojawiło się dużo młodych kolarzy, którzy już świetnie sobie radzą. To przyszłość tego sportu.

Evenepoela określa się, że jest to drugi Merckx. Myśli pan, że jest to przesadzone?

Na dzisiaj nie, zobaczymy, jak będzie później. Było wielu młodych kolarzy, jak choćby Damiano Cunego, którzy wygrywali wiele, w wieku 20-21 lat, a mając 30 ich forma szła w dół.

Wspomniał pan o wyścigu Il Lombardia. Co jeszcze pana czeka w najbliższym czasie?

Miałem jechać klasyki w Kanadzie, które jednak zostały odwołane. Najprawdopodobniej będę musiał polecieć do Nicei, bo jestem pierwszym rezerwowym na Tour de France, ale nie mam tego w planie tak naprawdę. Potem mam trochę przerwy. Ma być wyścig dookoła Luksemburga więc może się na nim pojawię, a kolejne starty to ardeńskie klasyki i Vuelta Espana w październiku.

Pojawi się pan też na swojej imprezie „Wyścig” w Niepołomicach 27 września. Mimo sytuacji pandemicznej nie rezygnuje pan z organizacji wyścigu?

Nie, jest możliwość zorganizowania takiego eventu sportowego, idę do przodu. Mam nadzieję, że się wszystko nie zmieni i za 1,5 miesiąca nie będzie innych przepisów. Odbyło się kilka imprez, ale jest ich mniej niż w ubiegłych latach. Zostawiamy dystans 37 i 112 km.

Jacek Żukowski „Gazeta Krakowska”, „Dziennik Polski”

Jacek Żukowski Gazeta Krakowska, Dziennik Polski

Czytaj również

© Copyright 2019-2024 Rowerowa.pl. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.